Antoni Orzech
TRAGIZM
„Wizji tragicznego
bohatera możecie nigdy w swym życiu nie dojrzeć, charakter
jego czyniący go samotnym, może was odstręczać jako obcy....
Być może, nigdy was dola nie postawi na tropach jego
tragedii. Ale nie możecie mu odmówić właściwości jego
protestu. Jak i on bowiem jesteście istotami ludzkimi i
musicie sprostać bytowi w swoim czasie. A dla każdej istoty
ludzkiej byt jest stawką stawiającą i ją pod znakiem
zapytania. Dla niektórych wydarza się to tragicznie.” Tak
kończy swój „Tragiczny protest” Zygmunt Adamczewski1/.
Każdy czas pozostawia po sobie świadectwo, wizję
bohatera tragicznego. Ujęty w słowa ten sam los, ta sama
idea, łączy tragedię grecką z książkami o ludziach
współczesnych. Na czym się opiera, z czego bezpośrednio
wyrasta to, co nazywamy słowem „tragizm”. Adamczewski
podstaw tych szuka w człowieku, w jego najgłębszych
dostępnych mu pokładach, które nazwano charakterem i wizją.
Charakter dostrzegli i oznaczyli słowem Grecy. Rozumieli
przez nie jedyne, niepowtarzalne piętno, które odróżnia
człowieka od wszystkich pozostałych, wyciśnięty najgłębiej
znak, a także to, co dokonuje tego naznaczenia. Człowiek
dopiero wtedy jest człowiekiem, gdy ujawni swój charakter.
Wizja natomiast to rzeczywistość wewnętrzna będąca ujęciem
„widzeniem” świata.
Co z kolei jest podstawą charakteru i wizji.
Wieki pozostawiły nam ugruntowane przekonanie o
przeznaczeniu /od stoickiego poddania się Mojrze, aż po
naukowy determinizm/ i wiarę w wolność człowieka.
Niezależnie od rozumienia tych pojęć, stawiane są one
naprzeciw sobie: albo przeznaczenie, albo wolność. Mają
jednak wspólny początek: moment wyboru. Na tych polach:
wizji, charakteru i wyboru śledzić będziemy los bohaterów
wielkich tragedii.
Wiedza ludzka dotyczy świata pojawiającego się
zewnątrz nas, wybór zaś zaczyna się tam, gdzie i my, wywodzi
się od czegoś co sprawia, że człowiek istnieje. Pojęcie
„wyboru” łączy przeciwne przekonania o przeznaczeniu i
wolności człowieka. W momencie wyboru z jednej strony jestem
zawsze całkowicie zdeterminowany przez piętno swego
charakteru, z drugiej strony jestem tym, który determinuje.
Charakter jest przeznaczeniem, ale jest też sprawą wyboru.
To co nieuniknione jest takim dlatego, że jest wybrane. A
więc wybierając zgodnie z charakterem utwierdzamy jedyne
piętno a może ono być piętnem tragizmu.
Na tych obszarach wizji ludzkiego charakteru i
wyboru należy widzieć tragizm jednostki. Idzie on z
człowiekiem przez wieki, jest raną ludzkiego istnienia.
PROMETEUSZ
„Spadziste góry w Scytji przerwane doliną . W
dolinie sterczy skała, w oddali szumi morze. Gwałt i Przemoc
pojawiają się wlokąc olbrzymiego Prometeusza. Towarzyszy im
Hefaistos z narzędziami przykucia Prometeusza do skały”.
Przykuty, pozbawiony wolności, tragiczny, tak
można powiedzieć patrząc na Prometeusza, ale inaczej jego
położenie to sytuacja WYZWANIA, cofnięcie wierności i
zaufania, resztę stanowią konsekwencje. Wszystko zaczęło się
od wyboru, który był wyzwaniem rzuconym Zeusowi. Do tego
momentu Prometeusz tkwił w świecie Olimpu, którym rządziła
moc. Władza samego Zeusa pochodzi z podboju i „wszystkie
drogi żywota są twarde, oprócz drogi Króla Bogów, albowiem
tylko Zeus jest wolny.”
Dlaczego właśnie Prometeusz dokonał takiego
wyboru? Współczuł ludziom. Widział, że moc człowieka jest
„przypadkowa i senna... plemiona ludzkie są spętane, myśl
człowieka nie zdoła się ... wyrwać.” Obdarzył nas światłem i
nadzieją. To prawda, ale tak samo myśleli inni bogowie a
nawet sam Zeus, tylko że tam, gdzie panuje moc, przyszłość
wyznaczana jest przez konieczność.
Piętno Prometeusza, które pozwoliło mu wyrwać
się poza ramy nazywa jego imię: Prometeusz - znaczy -
naprzód myślący. Zeus panuje nad teraźniejszością, ale nie
zna czasu, nie posiada wizji rzeczy przyszłych, to ona
otworzy Tytanowi krąg konieczności.
„Teraz” jego bój jest bezczasowy, zawsze obecny
ponieważ widzi on tylko zewnętrzny zarys swego wyzwolenia,
ale i to pozwala mu na wybór poza siebie (miłość do ludzi) i
poza teraźniejszość. Dzięki nadziei może wybrać wbrew
konieczności. Czy Prometeusz jest tylko tragiczny?
W
teraźniejszości na pewno tkwi w całkowitej niewoli, ale on
jest „naprzód myślący”.
EDYP
Wzgórza i drogi górskie, zatoki i doliny a
pomiędzy nimi przywarte do zboczy i kryjące się w
rozpadlinach miasta. Wśród tego krajobrazu – człowiek
uciekający. Prometeusz wyzwał moc, Edyp ucieka przed lękiem.
.......Apollo na
pytanie me nie odpowiedział,
Lecz odprawił mnie
z udręką i lękiem
Z groźnym
proroctwem, że jest mi przeznaczone
Być mężem mojej
matki, spłodzić dzieci
Na które ludzie
nie będą mogli patrzeć
I zgładzić swojego
ojca. Gdy to usłyszałem
Rzuciłem się do
ucieczki, w nadziei
Że wreszcie znajdę
jakieś miejsce.
Edypowi także zostało dane spojrzenie naprzód,
wie co go czeka w przyszłości i ta przyszłość napełnia go
lękiem, przed którym próbuje ratować się ucieczką. Ale los
to sposób wybierania, to decyzja na walkę z przygodnie
spotkanymi wędrowcami, w której zabija swego ojca, to
decyzja na próbę ze Sfinksem i wreszcie na małżeństwo z
królową. Charakter Edypa wiedzie go do katastrofy.
A lęk? Człowiek jeśli działa, nigdy nie wie do
końca i nigdy nie uniknie ryzyka, nawet jeśli jak królowa
Jokasta pozbędzie się swego charakteru i zrezygnuje z
wybierania.
Czemuż się lękacie. Przypadek
naszym życiem kieruje
Nikt nie może przewidzieć
przyszłości, nikt.
Żyjemy najlepiej, gdy żyjemy
bez celu,
Z dnia na dzień.
A
jednak modli się przed ołtarzem Apollina:
Uwolnij nas od lęku.
Życie
bez celu, bez wybierania nie uchroniło jej przed tragedią,
została w nią wciągnięta.
A Edyp? Edyp uparcie pyta o prawdę. Nie uciekł
przed nieszczęściem, bo nie było ucieczki przed sobą,
dosięgło go to, czego się lękał, ale czyż nie wyzwolił się
od lęku?
HAMLET
Jak nudnym, nędznym, lichym i
jałowym
Zda mi się cały obrót tego
świata!
To niepielony ogród, samym
tylko
Bujnie krzewiącym się chwastem
porosły.
Jest księciem, któremu ojca zabito i zhańbiono
matkę. Miewa piękne sny a powołany jest do pielenia nędznego
ogrodu.
Co Hamlet wybiera?
Nie
jest to tak jednoznaczne jak ucieczka Edypa. U Hamleta
„wszystkim jest gotowość”. Między decyzją a działaniem
rozciąga się refleksja, doskonali sumienie... Słowo
„sumienie” oznacza współwiedzę. Współwiedzę z czymś co się
już ma, co się utrwaliło i przy każdym wyborze jest tą
miarą. Sumienie to świadome spotkanie z wyborem i gotowość
odpowiadania na wybór.
Jak
uparcie odkrywa prawdę swego losu Edyp, tak wytrwale upewnia
się w swojej gotowości Hamlet. Między decyzją a działaniem
Hamleta rozciąga się sumienne sumienie.
Z jednej strony sumienność, z drugiej
niepewność. Jawi się ciągłe „lecz”, które powstrzymuje przed
działaniem, ciągłe wahadło.
Świat
wyszedł z formy, lecz to wcale nie znaczy, że Hamlet ma go
naprawić. Los go woła, lecz także potrzeba spontaniczności.
Jakim
doskonałym tworem jest człowiek, lecz....
Sumienie Hamleta pragnie jednoznaczności, ale
czy to możliwe, jeśli zatrzymał się wybór podstawowy a żaden
wybór nie jest pojedynczy. Hamlet nie umie przejść
całkowicie na jedną stronę: „być albo nie być”. Nie umie a
może dla niego jest niemożliwe.
Jedną alternatywą „być” jest udręka w świecie a
drugiej nie może wybrać, ponieważ jej nie ma, jest
bezkształtna, nie można jej ująć, jest ciemnością, która
zamraża w trwogę.
Hamletowi pozostała więc gotowość i wybór na
odległość wyciągniętej szpady, reszta jest milczeniem.
FAUST
Tu spotykamy świat ogromny, jeden z największych
jakie kiedykolwiek ujrzał człowiek. Faust ma reprezentować
ludzkość. Ale ten kosmos można ująć w dwa przeciwieństwa:
światło i ciemność, byt i negację.
Noc jest na ziemi, kiedy Faust zaczyna
przemawiać. Noc okrywa jego decyzje i czyny, w nocy sięga po
czarę i podpisuje pakt. Przez następne noce Małgorzata staje
się jego własnością, umiera mu matka, a potem Faust
odnajduje ją ostatniej nocy w więzieniu. Północ popycha go
do wyzwania Troski. Wśród upiornych ciemności, kiedy Faust
wypowiada swoje ostatnie słowa, znowu noc jest na ziemi.
Człowiek doświadcza nocy, tonie w niej, ale wie
czym jest światło. Ona pobudza go do szukania jasności. Noc
nawiedza niepojętą grozą, w której zamiera wołanie, ale nie
potrafi zatopić. Na swym dnie noc nie jest bezosobowa,
roztapiają się w niej „Pociągający ku nicości”, bo
„cokolwiek ma początek zasługuje na zniszczenie” na jeden
paroksyzm ich śmiechu.
Światło to odblask pana. Między światłem a nocą
zawieszony został wysiłek ludzkiego istnienia, które jest
wyłanianiem się z ciemności, ruchem z nocy ku światłu.
Wieczna szczęśliwość należy tylko do bóstwa; światowe
bezpieczeństwo jest otępiającym ..... celem Troski; wzniosłe
zadowolenie z siebie jest przeklętą złudą. Ale wolność
niezbędna dla każdego wyboru pełnego miłości, mogłaby być
zasługą łaski i, jeśli nie wypiera się siebie ani siebie nie
zdradza, mogłaby stanowić jedyną w czasie autonomiczność
dostępną dla człowieka. Taka wolność musi stawiać czoło
niebezpieczeństwu, musi kroczyć przez ból i rozbicia, śmiało
wyzywać wszystkie przygody czasu.... Faust nie określa
wolności jako jakiegoś powszechnie dostępnego dobra... ale
jako wartość, którą trzeba wypracować, jako sedno, które
trzeba na jaw wydobyć, jako ostateczną formę odkrycia
mądrości. .....wolność może w istnieniu być dla wszystkich
ale nie odkryta.
Faust nie ucieka, nie pozostaje w gotowości, on
dąży, szuka po omacku aby iść ciągle dalej, „choćby się
miało za tym krokiem spaść w nicość – w samą nicość. Jeśli
to ma być kresem może on stawiać jej czoło, ale nie ze
znużonym omdleniem Hamleta – umrzeć usnąć, nic więcej. Jego
wyborem nie jest poddanie się nieistnieniu, ale
podźwignięcie go ku pytaniu o możliwość transcendencji.” I
na jego drodze, tak jak konieczność przeciw Prometeuszowi,
Jokasta przeciw Edypowi i „nie być” Hamleta, staje Troska,
brak nadziei, nieuchronność, to co jest zawsze niewolne,
zamknięte w sobie, niewybierające bez szansy wyjścia – staje
noc wieczna. Gdy Faust stwierdza: „umysł twój jest
zamknięty, serce umarłe” wybiera czyn, albowiem „na zewnątrz
jest świat”. Być to dla Fausta działać. Impulsem jest
negacja, ale celem perspektywa jasności „Pozostań chwili!
Taka piękna jesteś”. Faust dąży poza siebie. Rozpoczął tę
wędrówkę samotny i obcy, ale zbliża się do innych i to
właśnie jest najbardziej niebezpieczne, że musi żyć boleśnie
wśród innych. Ale w momencie, gdy jego dążenie dobiera
kresu, przed rzuceniem się w noc zaprzeczenia zostaje
powstrzymany wizją światła. „Noc zda się, coraz gęstszym
mrokiem zionie a w wnętrzu moim żywe światło płonie”. I
wtedy po raz pierwszy pragnie wybrać nie dla siebie.
Pragnę zobaczyć tłum rzeszy
ruchliwej,
Na wolnej ziemi, mieszkać z
ludem wolnym!
I wtedy mógłbym rzec: trwaj
chwilo,
O chwilo, Jesteś piękna!
„Ludzki
wybór istnienia jest dążeniem do światła. Pełna światłość
Pana jest poza obrębem tego co człowiek może znieść,
rozproszona nieokreśloność ciemności diabła „jest” tym, co
gna człowieka naprzód, daleko. Być człowiekiem to znaczy w
wolności poszukiwać horyzontu światła, odbitego, krótkiego,
lecz będącego własną ludzką wartością,,,, Faust nigdy nie
utracił owego odczucia swej drogi: „z nocą za mną, i z dniem
przede mną – śpieszę ku temu, by pić wieczyste światło”.
Ciągle „więcej światła”.
STOCKMAN
Zmienia się tło człowieka. Już nie skały,
wzgórza, dwór książęcy czy cały kosmos, tłem człowieka staje
się społeczeństwo. Piekłem jest opinia publiczna,
nieśmiertelność osiąga się w gazetach,
a wielkość zastąpiło
słowo prestiż. Siły negacji również tkwią w społeczeństwie.
Dla Stockmana noszą one miano tłumu.
Tłum to wszyscy inni wzięci razem jako całość.
Nie powstaje on w pewnych okolicznościach, u jego źródeł
leży sama istota ludzka ze swą niepewnością i
niezdecydowaniem. O przynależności do tłumu decyduje sposób
życia człowieka, który najlepiej oddaje słowo „utrata”.
Przynależąc, człowiek traci samego siebie i tworzy
bezosobową, niewolną całość, dlatego szczególnym rysem tłumu
jest statyczność i inercja. Czyn może być tylko dziełem
poszczególnego człowieka, całość zaledwie re-aguje.
Opierając się wszystkiemu co nowe, posiada ona szczególną
dźwignię, która ją porusza, a którą stanowią podejrzenia i
niechęć. Każdą wybijającą się ponad wspólny mianownik
jednostkę tłum chce usunąć lub zdegradować.
Prometeusz próbował obudził tłum. Edyp wypełniał
jego wolę, Hamlet bronił się przez zamknięcie w sobie,
dopiero Faust zapragnął wyzwolenia „rzeszy ruchliwej”. Od
tego zaczyna Stockman, zamierza ochronić ludzi przed zatrutą
wodą i ponosi klęskę. On sam działał w imię idei, zapomniał
jednak , że człowiek w mieście nie jest sam, zapomniał
również, że człowiek z miasta nie posiada idei. Człowieka
wyrywa z tłumu właśnie inność, o której decyduje wizja –
idea. Stockman staje przed wyborem: idea albo tłum i uznaje
ludzi za mniej wartych, troszcząc się o nich poświęca ich
swej idei. Może jest ona nieludzka, może zbyt przerastająca
a może jedyną możliwością wyzwolenia człowieka z tłumu jest
wyrwanie go stamtąd, ponieważ „najsilniejszy jest ten, kto
jest najbardziej sam”.
LOMAN
Oto jeden z ludzi tłumu. Poddaje się utracie.
Jako komiwojażer sprzedał siebie w interesach. Pracę można
wybrać, przerwać, zamienić. Interesy są służbą, podczas
której jest się używanym do wymieniania mało – na wiele.
Sprawdzianem życia staje się „ile”. Zgodzić się na ilościowe
ocenianie swych wyborów swego charakteru, to oddać to, co
jedyne, własne na publiczną licytację, uczynić je czymś
wymiennym, wspólnym, sprzedać za nicość. „Jedyne co masz na
tym świecie, świecie interesów to to, co możesz sprzedać”.
Loman jako komiwojażer ofiarowuje siebie,
zostaje przyjęty, użyty i wyrzucony. W tym świecie, świecie
interesów takie jest przeznaczenie.
Utrata spotyka Lomana również w życiu osobistym.
Staje przed wyborem miłości lub prawdy. Jego troska o
rodzinę jest autentyczna, ale nieprawdziwa. Jest tak spowity
w tę miłość, że nie może być szczerym. Po to, aby przejrzeć
drugiego człowieka trzeba zrezygnować z wydzielenia w nim
tylko dobra. Swojej wizji nie wolno wprowadzać do drugiego
życia. Jeśli chcemy naprawdę dotknąć kochanego, musimy
sięgać także po jego zło i musimy zostać przyjęci wraz ze
swym złem. Nie kocha się za coś. Miłość jest swobodnym
darem, łaską, gdyż nikt – taki jaki jest – nie zasługuje na
nią. W przeciwnym razie może ona być autentyczna, ale
nieprawdziwa, to znaczy, że nigdy nie przedrze się przez
miotającą człowieka wizję i nie będzie tym, czym może być:
jednością z innym.
„W
wielkiej bliskości, w życiu obok siebie, i kochaniu się
przez lata Willy i Linda nigdy jednak nie zjednoczyli się w
prawdzie. On śnił swoje życie i był dla swojej żony snem i
niczym więcej”. Utrata siebie, utrata drugich a Loman wie,
że „człowiek nie może wyjść tak samo jak wszedł ... musi coś
wynieść”, chociażby tylko przez odebranie sobie życia.
„Ludzkie życie to nie jest nicość”.
ORESTES
Tam dokąd dotarł Loman, zaczyna Orestes: „Ta
pustka, rozedrgane światłem powietrze, to okrutne słońce w
górze. Orestes nic nie ma: „.... stary parszywy pies
grzejący się przy ognisku i z cichym skomleniem wlokący się
do stóp wracającego pana, aby go powitać w domu – cóż, taki
pies więcej ma wspomnień niż ja! Przynajmniej rozpoznaje
swego pana. Swego pana. A co ja mogę nazwać moim”. I
wydawało by się, że to „upalne, bezwietrzne południe, w
którym nic się nie porusza, nic się nie zmienia, nic nie
żyje” to kres. Wyzwolenie, które oderwało od rodziny.
Powołania, religii, doprowadziło do swobody zwrócenia się do
tego, do czego się chce a w istocie do nieruchomości wyboru.
I może ludzie mogą tak żyć, ale to nie jest ojczyzna
Orestesa”. On pochodzi z Argos. Ponure to miasto. Panuje tu
stary bóg Zeus. Bóg „much i śmierci”. Bogiem much nazwał
siebie diabeł służący Faustowi. Obok tego podobieństwa Zeus
z Argos posiada pragnienia tamtego, pragnienie zagłady
człowieka. „Lubisz ich starych, ... im bardziej są trupami,
tym bardziej ich kochasz. Masz wstręt do młodości i życia.
Przed zagładą ten bóg zmusza człowieka, aby uznał się
winnym, wyparł się swoich myśli i czynów. „Lęk i obarczone
winą sumienia mają miłą woń dla bogów”. Zeus nie kocha
nikogo i tacy są ludzie, do których stworzenia się
przyznaje” bez miłości, bez nadziei, bez namiętności nawet”.
Gdyby bóg z Argos był tylko taki,
stałby jednoznacznie przeciw człowiekowi, ale Zeus przyjmuje
również atrybuty Pana, to on stworzył człowieka i wszystko
co istnieje, on utrzymuje ład i prawo, on wreszcie jest
panem dobroci, która towarzyszy istnieniu. Stworzył
człowieka, by go zniszczyć, dał mu wolność, by służył. Przed
takim miastem staje Orestes. Długo przebywał w słonecznych
Atenach a tu poznaje swoją ojczyznę. Nie będzie jednak
jednym z poddanych Zeusowi. On zna sekret o wolności
człowieka – popełnia zbrodnię i nie uznaje swej winy, muchy
gryzące winnych nie są groźne dla niego.
Ale jaka jest jego wina: wyzwolił ludzi od lęku
panowania boga śmierci. W swoim przekonaniu uważa się za
męczennika: „nie jestem zbrodniarzem i nie macie mocy, żeby
mnie zmusić do pokutowania za czyn, którego nie uważam za
zbrodnię.”.
Jeszcze jedno wyzwolenie. Wyzwolenie ku czemu?
Orestes nie wie: „umysł mój jest ciemny, już nie potrafię
odróżnić tego, co jest prawe, od tego co nieprawe”.Wyzwolił
swoich rodaków po to, by związać się z nimi a mieszkańcy
Argos? Może utworzą drugie Ateny, miasto wolnych motyli,
miasto, z którego uciekł sam wybawca.
Odchodzi on także z Argos. Dalej. Może znów
znajdzie miejsce, w którym wybierze absolutną niewolę.
KONIEC
Tak zamknął się krąg ludzi tragicznych.
Tragiczne piętno każdego z nich jest jedyne, ale mają też
coś wspólnego ze sobą.
Prometeusz i Orestes, Faust i Loman, wszyscy są
ODDALENI od tego, co dla nich, co w ich świecie jest
istotne, najważniejsze. Różnie reagują na swe odcięcie:
wyzwaniem, ucieczką, gotowością, dążeniem....., ale znów
wspólnotą wszystkich tych odniesień jest PROTEST.
W ich świecie nie ma nic, co mogliby wybrać,
przyjąć, albo nie mogą osiągnąć tego co wybrali.
Ciągle podążają dalej, wszak wszyscy są
KOMIWOJAŻERAMI, nikt z nich nie ma stałego miejsca,
przybywają na początku naszej znajomości i odchodzą.
Każdy przez podjęcie protestu odkrywa WOLNOŚĆ.
Człowiek nie ma panowania nad dobrem, ale nikt i nic nie
zmusi go, aby wybrał zło, a ludzie ci zmierzyli się z tym,
co może być najgorsze, świadectwo ich płynie z samej
nicości. Nawet tam, gdzie nie ma znaczenia słowo „jest”,
człowiek jest wolny, może powiedzieć : nie i zachować swoje
„tak” na spotkanie z tym, co jest.
Jeśli zdarzyło się wam zadziwić swoim „jestem”
zrozumiecie, że CZŁOWIEK TRAGICZNY JEST ODDZIELONY OD BYTU,
STOI NAD PRZEPAŚCIĄ, KTóRA ROZWARŁA SIĘ MIĘDZY NIM A TYM CO
SPRAWIA, ŻE ON I ŚWIAT DLA NIEGO PRZEDE WSZYSTKIM JEST.
---------------------------------
1/
Zygmunt Adamczewski „Tragiczny protest”, przekł. Z. Kubiak,
Warszawa, 1970, str. 413. Autor, Polak jest wykładowcą
filozofii na jednym z uniwersytetów w Kanadzie. Tekst
niniejszy zawiera wybór niektórych problemów z tej książki.
|