Charles Peguy WPROWADZENIE DO MISTERIUM
NADZIEI
(fragment)
Nie lubię takich, mówi Bóg, którzy nie śpią,
Sen jest przyjacielem człowieka.
Sen jest przyjacielem Boga.
Sen jest, być może,
najpięknięjszym z moich stworzeń.
Ja sam siódmego dnia odpoczywałem.
Ten, kto ma serce
czyste, śpi. A ten kto śpi, ma serce czyste.
To wielka tajemnica,
być niezmordowanym jak dziecko,
I mieć siłę dziecka w całym ciele.
W nowym ciele, w duszy nowej
I rozpoczynać dzień od nowa, każdego ranka
odnowionym
Jak młoda, jak nowa
Nadzieja. Otoż mówią mi, że są ludzie,
którzy pracują dobrze ale śpią źle.
Którzy nie śpią. Co za brak ufności we mnie.
To jest chyba gorsze, niż gdyby pracowali źle
a spali dobrze.
Albo gdyby nie pracowali ale spali bo
lenistwo
Nie jest większym grzechem niż niepokój
A nawet mniejszy to grzech niż niepokój
Lub rozpacz i brak ufności.
Nie mówię, powiada Bóg, o tych ludziach,
Którzy nie pracują i nie śpią.
Oni są grzesznikami, to wiadomo. Wielkimi
grzesznikami,
dobrze im tak. Wystarczy, że wezmą się
do pracy.
Mówię o tych, którzy pracują i którzy
Wypełniają moje przykazanie, biedne dzieci.
A jednak, nie mają odwagi, nie mają ufności,
nie śpią.
Żal mi ich. Mam do nich o to żal. Trochę. Nie
ufają mi.
Podobnie jak dziecko kładzie się spać
niewinne
w ramionach matki,
tak oni nie potrafią ułożyć się
Niewinni w ramionach mojej Opatrzności
Mają odwagę pracować. Nie mają odwagi żeby
nic nie robić.
Posiadają cnotę pracy. Nie posiadają cnoty
nicnierobienia.
Nie potrafią się rozerwać. Odpocząć. Spać.
Biedacy nie wiedzą co jest dobre.
Dobrze kierują swoimi sprawami w dzień.
Ale nie chcą powierzyć mi ich w nocy.
Tak jakbym nie potrafił pokierować nimi w
ciągu jednej nocy.
Ten, kto nie śpi, nie jest wierny Nadziei.
A to jest największa niewierność.
Bo jest to niewierność wobec mocnej Wiary.
Biedne dzieci, w ciągu dnia rozsądnie
zarządzają swoimi sprawami.
Lecz gdy nadejdzie wieczór, nie mogą się
zdecydować,
Nie decydują się aby powierzyć swe sprawy
mojej mądrości.
Powierzyć mi je na jedną noc.
Abym dbał o nie i zarządzał nimi.
Tak jakbym nie potrafił zająć się tym trochę.
Czuwać nad tym.
Rządzić, decydować i tak dalej.
Panuję przecież nad innymi sprawami, biedni
ludzie,
sprawuję rządy nad całym stworzeniem a
to jest chyba trudniejsze (...)
Biedne dzieci, postępują według mądrości
ludzkiej.
Mądrość ludzka powiada: Nie odkładaj do jutra,
Tego co masz zrobić dzisiaj.
A ja wam powiadam: Ten kto potrafi odłożyć
coś na dzień następny,
Jest tym, który jest milszy Bogu.
Tym, który śpi jak dziecko
Podobnie jak śpi moja droga Nadzieja.
Powiadam wam: Odkładajcie do jutra
Te troski i zmartwienia, które dzisiaj was
gryzą
I dzisiaj mogłyby was pożreć.
Odkładajcie do jutra ten płacz, który was
dławi
Kiedy widzicie nieszczęście dzisiejsze.
Te łkania, które w was wzbierają i nie
pozwalają oddychać.
Odkładajcie do jutra łzy, które napływają wam
do oczu i twarzy.
Które was zalewają.
Bo do jutra, ja Bóg, może
przyjdę.
-------------------------------------
ON JEST SAMĄ SWOBODĄ
W rodzinach, w których jest wujek,
między nim a dziećmi panuje
taka swoboda i nieskrępowanie,
jakich z ojcem nie zaznają nigdy.
Jest tam też zrozumienie i potajemna ugoda,
której nie musieli podpisywać
i nie muszą zapewniać, że istnieje.
Nie potrzebują nawet jej widzieć.
Ona po prostu jest.
Ojciec to głowa rodziny, ma zmarszczone czoło,
zatroskane oczy, spoczywa na nim ciężka odpowiedzialność.
I dzieci to widzą.
Jest ponad wszystkim.
I dzieci to czują.
Więź ojca z synem, to więź święta, więź najbliższa, która
jednak
także jest ciężarem.
I dzieci to dobrze wiedzą.
Wujek ma swobodę (a także wiek i doświadczenie),
robi co chce, jest dla dzieci
radością życia.
I dzieci to wiedzą. Z nim i przy nim
słowa są
śmieszne, tylko z nim
dobrze się bawią.
On jest samą swobodą.
Charles Peguy -
Wprowadzenie do misterium nadziei.
(poprawiony przekład
Leona Zaręby, Przedsionek tajemnicy drugiej cnoty. Kraków,
2007).
---------------------------------------
ONA JEST SAMĄ SWOBODĄ :-)
W rodzinach, w których jest babcia,
między nią a dziećmi panuje
taka swoboda i nieskrępowanie,
jakich z ojcem nie zaznają nigdy.
Jest tam też zrozumienie i potajemna ugoda,
której nie musieli podpisywać
i nie muszą zapewniać, że istnieje.
Nie potrzebują nawet jej widzieć.
Ona po prostu jest.
Ojciec to głowa rodziny, ma zmarszczone czoło,
zatroskane oczy, spoczywa na nim ciężka odpowiedzialność.
I dzieci to widzą.
Jest ponad wszystkim.
I dzieci to czują.
Więź ojca z synem, to więź święta, więź najbliższa, która
jednak
także jest ciężarem.
I dzieci to dobrze wiedzą.
Babcia ma swobodę (a także wiek i doświadczenie),
robi co chce, jest dla dzieci
radością życia.
I dzieci to wiedzą. Z nią i przy niej
słowa są
śmieszne, tylko z nią
dobrze się bawią.
Ona jest samą swobodą.
(przeróbka tekstu powyżej
-AO)
---------------------------
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki
spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej
stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie
i wysłuchaj innych,
nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
Nie porównuj się z innymi, bowiem
zawsze znajdziesz lepszych lub
gorszych od siebie a to uczyni cię
próżnym albo
zgorzkniałym.
Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany, będą dla Ciebie
źródłem radości.
Swoją pracę
wykonuj z sercem - jakakolwiek skromna
by była, jedynie
ją posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno
oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi
dąży do ideałów
i wszędzie życie pełne jest heroizmu.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec
oschłości i rozczarowań, ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem
wyrzekając się spraw młodości.
Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym
nieszczęściu.
Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się
ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i
gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez
wątpienia jest na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się
wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia,
w zgiełkliwym pomieszaniu życia, zachowaj pokój
w swej
duszy.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach,
jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.
Max Ehrmann
-------------------------------------------------
Konstandinos Kawafis
ITAKA - Ιθάκη
Jeśli wyruszasz w podróż do Itaki,
pragnij tego, by długie było wędrowanie,
pełne przygód, pełne doświadczeń.
Lajstrygonów, Cyklopów, gniewnego Posejdona
nie obawiaj się. Nic takiego
na twojej drodze nie stanie, jeśli myślą
trwasz na wyżynach, jeśli tylko wyborne
uczucia dotykają twego ducha i ciała.
Ani Lajstrygonów, ani Cyklopów,
ani okrutnego Posejdona nie spotkasz,
jeżeli ich nie niesiesz w swojej duszy,
jeśli własna twa dusza nie wznieci ich przed tobą.
Pragnij tego, by wędrowanie było długie:
żebyś miał wiele takich poranków lata,
kiedy, z jaką uciechą, z jakim rozradowaniem,
będziesz podpływał do portów, nigdy przedtem nie widzianych;
żebyś się zatrzymywał w handlowych stacjach Fenicjan
i kupował tam piękne rzeczy,
masę perłowa i koral, bursztyn i heban,
i najróżniejsze, wyszukane olejki —
ile ci się uda zmysłowych wonności znaleźć.
Trzeba też, byś egipskich miast odwiedził wiele,
aby uczyć się i jeszcze się uczyć — od tych, co wiedzą.
Przez cały ten czas pamiętaj o Itace.
Przybycie do niej — twoim przeznaczeniem.
Ale bynajmniej nie śpiesz się w podróży.
Lepiej, by trwała ona wiele lat,
abyś stary już był, gdy dobijesz do tej wyspy,
bogaty we wszystko, co zyskałeś po drodze,
nie oczekuj wcale, by ci dała bogactwo Itaka.
Itaka dała ci tę piękną podróż.
Bez Itaki nie wyruszyłbyś w drogę.
Niczego więcej już ci dać nie może.
A jeśli ją znajdujesz ubogą, Itaka cię nie oszukała.
Gdy się stałeś tak mądry, po tylu doświadczeniach,
już zrozumiałeś, co znaczą Itaki.
1911
Wiersze zebrane, 1995 - przekład
Zygmunt Kubiak.
-----------------------------------------------
Konstandinos Kawafis
ITAKA
- Ιθάκη
Itaka dała ci
upajającą podróż.
Nie wyruszyłbyś w
drogę, gdyby jej nie było.
Cóż więcej miałaby
dać?
I gdyby była
biedna, nie oszukała cię.
Zdobyłeś przez nią
mądrość i ogrom doświadczeń,
a wraz z nimi
świadomość, co znaczy - Itaka.
Jeżeli do Itaki wybierasz się w podróż...
wiersze wybrane w przekładzie
Antoniego Libery.
Znak 2011
(Itaka - zob. wyżej)
------------------------------------------------------
Konstandinos Kawafis
MIASTO
"Wyjadę", powiedziałeś, "gdzieś
do innego kraju, nad jakieś inne
morze.
Jest wiele innych miast, są inne
lepsze miejsca.
Tu
ciąży nade mną fatum, na
wszystkich moich dążeniach,
a
moje serce jak trup zostało już
pochowane.
Mój umysł też odrętwiał w tej
jałowej przestrzeni.
Tutaj, gdziekolwiek spojrzę,
widzę tylko ruiny
mojego życia, które przez wiele
lat trwoniłem, aż w końcu
roztrwoniłem".
Nie znajdziesz nowej krainy ani
innego morza.
Zabierzesz to miasto ze sobą.
Już zawsze będziesz się włóczył
po
tych samych dzielnicach, po
zaułkach tych samych.
Włosy ci będą siwieć pośród tych
samych domów.
Nie umkniesz z tego miasta. Nie
wierz złudnej nadziei:
nie ma dla ciebie okrętu, nie ma
drogi gdzieś indziej.
Jak roztrwoniłeś życie - tutaj,
w tym cichym kącie,
roztrwoniłeś je wszędzie,
wszędzie, na całym świecie.
przed 1911 (1910)
tłumaczył Antoni Libera
---------------------------------------
Konstandinos Kawafis
JAK MOŻESZ
Jeśli nie potrafisz zbudować swego
życia,
jak sobie tego życzysz, spróbuj
przynajmniej, jak możesz,
aby go nie roztrwonić-
nazbyt nurzając się w świecie,
w nieustannej gonitwie, w nieważkiej
gadaninie.
Nie trwoń go, włócząc wszędzie,
po
tych wszystkich bankietach,
kolacyjkach, przyjęciach,
pełnych pustego rozgaworu,
bo
stanie się w końcu dla ciebie
jak ciężki kamień u szyi.
1911
przekład A. Libera
---------------------------------------------
HUMOR Z GóR
głos
-Macieju, cy was koń kurzy
fajke?
-E,
niy!
-No to
mi sie widzi,
ze
sie wasa stodoła poli. |
-Cy
jest kiełbasa Beskidzka?
(Beskidy=nazwa gór)
-Bez
cego?- |
-Gazdo
jaki macie zawód? -Mechoptyk.
-A co
robicie?
-Łoptykom chałupy mchem. |
-Trza
sobie radzić- powiedział
baca,
zawiązując buta glistą.
|
-Wicie, kumo, nie kce mi
się z
chłopem gadać.
-A
cemu to?
-Bo ón
nigdy nie ma racji. |
-Wies
co,Franuś, cheba
rozwiodem sie z babom.
Od
pół roku gada mi to samo.
-A co?
-Zebyk
wyniós choinkę
do
pola. |
Jasiek
muzykant siedzi na hali
i
wzdycha:Ech...Bach umarł.
Po
chwili: Beethoven nie zyje!
I
jeszcze po chwili:
-Kurde, i ja tyz się
coś
źle cujem. |
-Co to
jest, prosem
pana
naucyciela?
-Czarne jagody, Jasiu.
-A
cemu one som cyrwone?
-Bo są
jeszcze zielone. |
W
Murzasichlu nauczycielka
od
matematyki mówi uczniom:
-Od
dziś będziemy liczyli
na
komputerach!
-Ale
super, cieszą się dzieci.
-No
kto mi powie, ile to
będzie: 5 komputerów
+ 23
komputery? |
-Franuś, wis co to jest:
zielone,cyrwone,niebieskie.
A jak
podskocy to białe?
-Nie,
Józuś, nie wim.A co to?
-Ja
tyz nie wim. Ale fajnie
zmienia kolory. |
Przewodnik: -A tu wiele osób
spadło
w przepaść.Gdyby komuś
z
Państwa się to przytrafiło,
proszę zwrócić głowę w prawą stronę.
Z lotu
ptaka, piękny widok. |
-Baco,
pokażecie nam górę
Giewont? -Pokaze.
Widzicie tom pirsom góre?
-Tak,widzimy.
-To
nie je Giewont. A widzicie tom
drugom góre?
-Tak!
-To
tyz nie je Giewont.
A
widzicie moze tom trzeciom góre?
-Nie.
-To je
Giewont. |
Dwóch
juhasów znalazło jeża
i się
kłócą o nazwę
zwierzaka.
-To je
iglok!
-To je
spilok! Nadszedł stary
baca
i mówi:
-To
nie je ani iglok, ani spilok.
To je
kolcok! |
-Baco,
dach wam przecieka.
-Wim...
-A
dlaczego nie naprawicie?
-Bo
dysc pada.
-To
trzeba naprawić
kiedy
nie pada.
-A jak
nie pada,
to
nie przecieka. |
Gazda
całymi dniami wysiaduje przed chałupą. Letnicy
pytają:
-Gazdo, co wy robicie
kiedy
macie czas?
-Siedzem i myślem.
-A
kiedy nie macie czasu?
-Aaa...Wte to ino siedzem! |
-Panie
kierowco, kielo bedem płacił za jazde na dworzec?
-20
złotych.
-A za
walizkę?
-Walizkę zawiozę za darmo.
-To
zawieźcie samom walizke
a ja
pódem na nogach. |
Stanisław
Jerzy Lec MYŚLI
NIEUCZESANE
1-Nie mów źle o człowieku, on
podsłuchuje w tobie.
2-XI przykazanie: nie
cudzosłów.
3-OTYLI ŻYJĄ KRóCEJ. ALE
JEDZĄ DŁUŻEJ.
4-Nawet w jego milczeniu były
błędy językowe.
5-JAK ĆWICZYĆ PAMIĘĆ, BY
UMIEĆ ZAPOMINAĆ?
6-GŁUPOTA NIE ZWALNIA OD
MYŚLENIA.
7-"Król jest nagi" ale pod
wspaniałymi szatami. (ubiór)
8-Czas robi swoje, a ty
człowieku?
9-Nie mlaskać oczami.
10-Nie
spoufalaj się ze sobą.
11-Wchodź w siebie bez
pukania.
12-Nie chodź utartymi
drogami, bo się pośliźniesz.
13-Nie wystarczy mówić do
rzeczy, trzeba mówić do ludzi.
14-Pamiętajcie,
stanowisko ma tylko myŚliwy,
nigdy zwierzyna.
15-Posiadł wiedzę, ale jej
nie zapłodnił.
16-Szkoda, że do raju jedzie
się karawanem.
17-Analfabeci muszą dyktować.
18-W niektórych słownikach
brak słowa honoru.
19-Idea: ją mieć!
20-SEZAMIE OTWóRZ SIĘ, JA
CHCĘ WYJŚĆ.
21-Zegar tyka.Wszystkich.
22-I HAPPY END JEST TYLKO
KOŃCEM.
23-Kto znalazł echo, ten się
powtarza.
24-Bełkot? Ale nowy.
25-Wpadł. I to na pomysł.
26-Wystarczy słowo - reszta
jest gadaniem.
27-Duszno jest! Otwórzcie
okna, niech ci na dworze też poczują.
28-NIKT NIE JEST TAK GŁUPI,
ŻEBY OD CZASU DO CZASU TAKIEGO NIE UDAWAĆ.
29-Nie wierzcie bajkom! Były
prawdziwe.
30-ŻEBY BYĆ SOBĄ, TRZEBA
BYĆ KIMŚ.
31-Sumienie miał czyste.
Nieużywane.
32-By dojść do źródła, trzeba
płynąć pod prąd.
33-DEFORMUJĄ NAS FORMUŁY.
34-Protestował długo.
Zmyliło go "pro".
35-Ludzie są w rękach
rzeczo-znawców.
36-Jakie jest przeznaczenie
człowieka? Być nim.
37-SZKODA, ŻE SZCZĘŚCIA NIE
MOŻNA ZNALEŹĆ NA DRODZE DO NIEGO.
38-Gdy kameleon przy władzy,
zmienia barwę otoczenie.
39-Myśli, że jest pomnikiem,
bo zwapniał.
40-KOMU JĘZYK POSŁUSZNY,
TEN CZĘSTO MILCZY.
--------------------------------------------------
HAIKU
tłumaczył Czesław Miłosz
Opadły kwiat
wrócił na gałąź?
To był motyl.
Moritake XVw. |
Jaka cisza -
terkotanie konika polnego
świdruje ścianę.
Basho XVII |
Krople rosy -
czym lepiej obmyć
pył świata?
Basho |
Pchły, wszy,
mój koń szczający
obok mojej poduszki.
Basho |
Samotność -
świerszczyk w klatce
na ścianie.
Basho |
Stara sadzawka,
żaba - skok -
plusk.
Basho |
Jakże chciałbym
zobaczyć
między kwiatami o
świcie
twarz Boga.
Basho |
Odchodzę
głęboko we mgłę
chryzantemy.
Sampa XVII |
Łuk nowego księżyca
nie ma cięciwy.
Dzikie gęsi krzyczą.
Gonsui XVII |
Bezdzietna kobieta
ile ma czułości
dla lalek.
Ransetsu XVII |
Melon
jak dobrze
dba o siebie.
Ransetsu |
Oby temu, który tej
nocy przynosi kwiaty
świecił księżyc.
Kikaku XVII |
Zły i obrażony
wróciłem
a wierzba
stoi w ogrodzie.
Ryota XVIII |
Nagły chłód- w naszym
pokoju stąpnąłem na grzebień
mojej nieżyjącej żony.
Buson |
Wieczorny powiew -
woda liże
nogi czapli.
Buson XVIII |
Powrót
zarosłą ścieżką -
fiołki.
Bukusui XVIII |
Dzisiaj i ty
jesteś goły,
jesienny księżycu.
Issa
XVIII |
Dobry świat: rosa
kapie po kropli.
po dwie.
Issa |
Kukułka kuka
dla mnie, dla góry,
na zmianę.
Issa |
W innym świecie
może byłem twoim
kuzynem, kukułko?
Issa |
Nigdy nie zapominaj
chodzimy nad piekłem
oglądając kwiaty.
Issa |
Dzieci nie róbcie
nic złego pchle,
też ma dzieci.
Issa |
Wróbelku, uważaj
ustąp z drogi,
pan koń tu idzie.
Issa |
Chłopek
pokazuje drogę
rzodkiewką.
Issa |
Motyl sobie pofrunęł
jakby zniechęcił się
do tego świata.
Issa |
Chmara komarów -
byłoby pusto
bez nich.
Issa |
Polem
idzie wrona,
jakby orała.
Issa |
W tym świecie
nawet motyle muszą
zarobić na utrzymanie.
Issa |
Kiedy zniknę
dobrze pilnuj grobu,
koniku polny.
Issa |
Dzisiaj też
śnieg na skrzynce do listów,
nienaruszony.
F.K.Robinson XX |
Późny sierpień,
przynoszę mu
ogród w spódnicy.
Alexis Rotella |
Na końcu mnie,
zatemperowany
ołówek.
George Swede |
Pada
w każdym
oknie.
Con Van Den
Heuvel |
Nie widzieć,
że pokój jest biały
aż pomoże czerwone
jabłko.
Anita Virgil |
Większa
niż mysikrólik
Radość mysikrólika.
John Wills |
Xu
Zhimo
Saying
Good-bye
to Cambridge Again
Very quietly I take my leave
As quietly as I came here;
Quietly I wave good-bye
To the rosy clouds in the
western sky.
The golden willows by the
riverside
Are young brides in the setting
sun;
Their reflections on the
shimmering waves
Always linger in the depth of my
heart.
The floating heart growing in
the sludge
Sways leisurely under the water;
In the gentle waves of
Cambridge
I would be a water plant!
That pool under the shade of elm
trees
Holds not water but the rainbow
from the sky;
Shattered to pieces among the
duckweeds
Is the sediment of a
rainbow-like dream?
To seek a dream? Just to pole a
boat upstream
To where the green grass is more
verdant;
Or to have the boat fully loaded
with starlight
And sing aloud in the splendor
of starlight.
But I cannot sing aloud
Quietness is my farewell music;
Even summer insects heap silence
for me
Silent is Cambridge tonight!
Very quietly I take my leave
As quietly as I came here;
Gently I flick my sleeves
Not even a wisp of cloud will I
bring away
-------------------------------------------------------
Zbigniew Herbert
WILKI
Marii Oberc
Ponieważ żyli prawem
wilka
historia o nich głucho
milczy
pozostał po nich w kopnym
śniegu
żółtawy mocz i ten ślad
wilczy
szybciej niż w plecy
strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa
rozpacz
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom
sprostać
już nie zostanie
agronomem
,,Ciemny" a ,,Świt" -
księgowym
"Marusia" - matką ,,Grom"
- poetą
posiwia śnieg ich młode
głowy
nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą
wieczność
w głębokim śniegu wiecznie
konać
przegrali dom swój w
białym borze
kędy zawiewa sypki śnieg
nie nam żałować -
gryzipiórkom -
i gładzić ich zmierzwioną
sierść
ponieważ żyli prawem
wilka
historia o nich głucho
milczy
został na zawsze w dobrym
śniegu
żółtawy mocz i ten trop
wilczy
|
ALFAMA
Agora,
que lembro,
As horas ao longo do tempo;
Desejo,
voltar,
voltar a ti,
desejo te encontrar;
Esquecida,
em cada dia que passa,
nunca mais revi a graça
dos teus olhos
que amei.
Má sorte, foi amor que năo retive,
e se calhar distraí-me...
- Qualquer coisa que encontrei.
|
ALFAMA
Teraz
gdy wspominam
godziny
trwające nieskończenie;
Pragnę,
powrócić,
powrócić do ciebie,
pragnę cię spotkać.
Zapomniana,
każdego dnia,
który mija,
nigdy więcej
już
nie wróci piękno
twych oczu,
które kochałam.
Co za pech, że miłość nie
przetrwała,
a może mnie rozpraszać...
- Cokolwiek spotkam.
|
DYLAN
- NAGRODA NOBLA 2016
Come gather 'round people
Wherever you roam
And admit that the waters
Around you have grown
And accept it that soon
You'll be drenched to the bone.
If your time to you
Is worth savin'
Then you better start swimmin'
Or you'll sink like a stone
For the times they are a-changin'.
Come writers and critics
Who prophesize with your pen
And keep your eyes wide
The chance won't come again
And don't speak too soon
For the wheel's still in spin
And there's no tellin' who
That it's namin'.
For the loser now
Will be later to win
For the times they are a-changin'.
Come senators, congressmen
Please heed the call
Don't stand in the doorway
Don't block up the hall
For he that gets hurt
Will be he who has stalled
There's a battle outside
And it is ragin'.
It'll soon shake your windows
And rattle your walls
For the times they are a-changin'.
Come mothers and fathers
Throughout the land
And don't criticize
What you can't understand
Your sons and your daughters
Are beyond your command
Your old road is
Rapidly agin'.
Please get out of the new one
If you can't lend your hand
For the times they are a-changin'.
The line it is drawn
The curse it is cast
The slow one now
Will later be fast
As the present now
Will later be past
The order is
Rapidly fadin'.
And the first one now
Will later be last
For the times they are a-changin'.
========================================
Tekst piosenki:
How many roads must a man walk down
Before you call him a man?
How many seas must a white dove sail
Before she sleeps in the sand?
Yes, 'n' how many times must the cannon balls fly
Before they're forever banned?
The answer, my friend, is blowin' in the wind,
The answer is blowin' in the wind.
How many years can a mountain exist
Before it is washed to the sea?
Yes, 'n' how many years can some people exist
Before they're allowed to be free?
Yes, 'n' how many times can a man turn his head,
And pretend that he just doesn't see?
The answer, my friend, is blowin' in the wind,
The answer is blowin' in the wind.
Yes, 'n' how many times must a man look up
Before he can see the sky?
Yes, 'n' how many ears must one man have
Before he can hear people cry?
Yes, 'n' how many deaths will it take till he knows
That too many people have died?
The answer, my friend, is blowin' in the wind,
The answer is blowin' in the win
|
Ludzie, zbierzcie się wokół
ze wszystkich stron.
I oby nie porwał was
rzeki tej prąd,
Pogódźcie się z tym,
że zmarzniecie na kość.
Jeśli czas taką dla was
ma wartość
Więc nauczcie się pływać,
by na dnie gdzieś nie stanąć,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.
Prorocy, poeci nie szczędźcie
swych sił,
Nim wszystko rozpłynie się
w wietrze jak dym,
Póki świat się kręci,
ty kręć się wraz z nim,
Otwórz oczy,
nie przegap tej szansy
Ci co teraz przegrali,
później jednak wygrają,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.
I wy co rządzicie,
usłyszcie ten krzyk,
Nie stójcie tak w drzwiach,
by nie mógł przejść nikt,
Bo nic nie wskóracie,
gdy złość macie w oczach,
Już walka na zewnątrz się toczy,
Wnet zadrżą okna
i zatrzęsą się ściany,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.
Ojcowie i matki
przybądźcie dziś tłumnie,
Niech nikt nie potępia,
gdy nie może zrozumieć,
Wasze dzieci już własną
odnalazły drogę,
Zrozum to, że nic już
zrobić nie możesz,
Szczęśliwi i mądrzy,
którzy dłoń im podają,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.
Wytyczono linię
i klątwę rzucono.
Co dziś jest powolne,
to jutro popędzi,
To co teraz jest ważne,
już za chwilę nie będzie,
Szybko zmienia się
porządek świata,
Ten co właśnie jest pierwszy,
zaraz pójdzie na koniec;
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.
============================================
Tłumaczenie:
Przez ile dróg musi przejść każdy z nas
By mógł człowiekiem się stać?
Przez ile mórz lecieć ma biały ptak
Nim w końcu opadnie na piach?
No i jak wiele kul musi trafić w swój cel
Nim skończą się wojny złe?
Odpowie ci wiatr, wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr
Przez ile lat będzie trwał górski szczyt
nim deszcz go na mórz zniesie dno?
Przez ile ksiąg pisze się ludzki byt
nim wolność w nim wypisze ktoś ?
Ile jeszcze razy ludzie odwracać będą wzrok
Udając ,że nie widzą nic?
Odpowie ci wiatr, wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr
Odpowie ci wiatr, wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr
Ile też razy podniesiesz swój wzrok
Nim nieba dostrzeżesz blask?
Ile ci uszu potrzeba byś mógł
Usłyszeć płacz ludzi i wrzask?
No i jak wielu ludzi śmierć spotka nim ty
Uznasz, że zbyt dużo już jej było?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr
|
Seems like only yesterday
I left my mind behind
Down in the Gypsy Cafe
With a friend of a friend of mine
She sat with a baby heavy on her knee
Yet spoke of life most free from slavery
With eyes that showed no trace of misery
A phrase in connection first with she I heard
That love is just a four-letter word
Outside a rambling store-front window
Cats meowed to the break of day
Me, I kept my mouth shut, too
To you I had no words to say
My experience was limited and underfed
You were talking while I hid
To the one who was the father of your kid
You probably didn't think I did, but I heard
You say that love is just a four-letter word
I said goodbye unnoticed
Pushed towards things in my own games
Drifting in and out of lifetimes
Unmentionable by name
Searching for my double, looking for
Complete evaporation to the core
Though I tried and failed at finding any door
I must have thought that there was nothing more
Absurd than that love is just a four-letter word
Though I never knew just what you meant
When you were speaking to your man
I can only think in terms of me
And now I understand
After waking enough times to think I see
The Holy Kiss that's supposed to last eternity
Blow up in smoke, its destiny
Falls on strangers, travels free
Yes, I know now, traps are only set by me
And I do not really need to be
Assured that love is just a four-letter word
==============================
WISŁAWA SZYMBORSKA
MILCZENIE ROŚLIN
Jednostronna znajomość między mną a wami
rozwija się nie najgorzej.
Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga,
i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.
Chociaż moja ciekawość jest bez wzajemności,
nad niektórymi schylam się specjalnie,
a ku niektórym z was zadzieram głowę.
Macie u mnie imiona:
klon, łopian, przylaszczka,
wrzos, jałowiec, jemioła, niezapominajka,
a ja u was żadnego.
Podróż nasza jest wspólna.
W czasie wspólnych podróży rozmawia się przecież,
wymienia się uwagi choćby o pogodzie,
albo o stacjach mijanych w rozpędzie.
Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu.
Rzucamy cienie na tych samych prawach.
Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób,
a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo.
Objaśnię jak potrafię, tylko zapytajcie:
co to takiego oglądać oczami,
po co serce mi bije
i czemu moje ciało nie zakorzenione.
Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania,
jeśli w dodatku jest się kimś
tak bardzo dla was nikim.
Porośla, zagajniki, łąki i szuwary –
wszystko, co do was mówię, to monolog,
i nie wy go słuchacie.
Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa.
Pilna w życiu pospiesznym
i odłożona na nigdy.
ELLA
W NIEBIE
Modliła
się do Boga,
modliła gorąco,
żeby z niej zrobił
białą szczęśliwą dziewczynę.
A jeśli już za późno na takie
przemiany,
to chociaż, Panie Boże, spójrz ile
ja ważę
i odejmij mi z tego przynajmniej
połowę.
Ale łaskawy Bóg powiedział Nie.
Położył tylko rękę na jej sercu,
zajrzał do gardła, pogłaskał po
głowie.
A kiedy będzie już po wszystkim -
dodał -
sprawisz mi radość przybywając do
mnie,
pociecho
moja czarna, rozśpiewana kłodo.
|
 |
WISŁAWA
SZYMBORSKA
Nic dwa
razy
się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
*
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
*
Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez - nie jest
prawdziwym człowiekiem.
*
Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami.
*
Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie.
*
Jestem, jaka jestem. Niepojęty przypadek, jak każdy przypadek.
*
Jesteśmy różni jak dwie krople czystej wody.
*
Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a
jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.
*
Nie ma pytań pilniejszych, od pytań naiwnych.
*
Wiem jak ułożyć rysy twarzy, by smutku nikt nie zauważył.
*
Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci.
O SKUTKACH PICIA
Od wina - wszędzie łysina
Od samogonu - utrata pionu
Od whisky – iloraz niski
Od cherry – nogi cztery
Od malagi – prosto do zgagi
Od absyntu – zanik talyntu
LEPIEJE
Lepiej złamać obie nogi, niż miejscowe jeść pierogi.
Lepiej w głowę dostać drągiem, niż się tutaj raczyć pstrągiem.
Lepszy jasyr, panie dzieju, niż z gablotki śledź w oleju.
Lepsza w domu świekra z zezem, niż tu jajko z majonezem.
Lepiej mieć
horyzont wąski, niż zamawiać tu zakąski.
-----------------------
ANIELSKA PEDAGOGIA
Anioły nauczyły nas działać zawsze z maksymalną
koncentracją
ale także nie
przywiązywać się do tego, co już zrobiłyśmy.
Nigdy nie odpowiadały
nam na pytania pochodzące z czystej ciekawości.
Aby otrzymać odpowiedź, byłyśmy
zmuszone do całkowitego zaangażowania.
Nie prowadziły nas za
rękę, lecz w chwilach niepewności,
zawsze przychodziły z pomocą.
Dodawały nam sił,
ale wymagały też ich użycia.
Zamiast odpowiedzi, wystawiały nas na próbę.
Nie dawały
gotowych rad, tylko budziły w nas
pragnienie nowych rozwiązań.
Zamiast podanych dań,
wzmagały apetyt.
Anioł potrafił być
nieustępliwy i twardy, zwłaszcza kiedy spostrzegał, że
czułostkowość
deprawuje niezłomność moralną i czyni ją
miłym przymiotem charakteru –
pochlebnym w opinii ludzkiej. Jego „pomoc”
nie miała nic wspólnego z „dobroczynnością”.
Nie zachęcały do
zdobywania informacji, tylko do poszukiwań i badań.
Nigdy nie krępowały nas sztywnymi regułami.
Jeśli to było konieczne, wszystkie reguły mogły być
zmienione.
Celem anielskiej pedagogii nie była nasza edukacja,
tylko ciągła przemiana.
Gitta Mallasz, Rozmowy z aniołem (Dialogues
avec l'ange)
Spotkania z
Aniołami
GITTA MALLASZ
Nie mam zamiaru kogokolwiek przekonywać,
że to, co przeżyłam, zdarzyło się rzeczywiście. To kwestia
intuicji: albo się odczuje, że to, co spisałam, jest
prawdą, albo się wszystko odrzuci. Nie mam na to żadnego
wpływu.
Te zapiski są świadectwem. Pozostałam jedynym świadkiem
owych spotkań i zależy mi na tym, aby pokazać, że my,
czworo przyjaciół, przyjmowaliśmy je w sposób naturalny i
powinny być one równie naturalne dla wszystkich.
Podczas 17 miesięcy trwania spotkań poznaliśmy kilku
Aniołów lub inaczej: wewnętrznych Nauczycieli. (...)
Wszyscy mieli przydomki, które nie były imionami.
Określały jedynie ów specjalny rodzaj aktywności, jaka
przypadła w udziale każdemu z nich. Na początku naszych
spotkań poszczególny Mistrz zajmował się wyłącznie własnym
„uczniem”, lecz wkrótce każdy z nich rozszerzył swój wpływ
na nas wszystkich:
„Ten-Który-Mierzy (Anioł Hanny) – wymierza wszystkich;
Ten-Który-Promieniuje (Anioł Gitty) – promieniuje na
wszystkich;
Ten-Który-Pomaga (Anioł Lili) – pomaga wszystkim;
Ten-Który-Buduje (Anioł Józefa) – buduje was wszystkich”.
(...) Później anielski krąg jeszcze bardziej się poszerzył
– zaczął do nas przemawiać Chór Aniołów. Odczuliśmy
wówczas obecność nieskończenie odległych od nas istot,
pełnych niezwykłej mocy.
Rozmowy z „naszymi” Aniołami miały charakter bardzo
osobisty, poufny – tak jak Mistrzów z uczniami. Tę właśnie
ciepłą, intymną bliskość przede wszystkim odczuwałam
podczas trwania spotkań. Oprócz właściwej każdemu
indywidualności, „nasi” Aniołowie mieli też niemało cech
wspólnych, które dane nam było zaobserwować. (...) Wszyscy
Aniołowie sprawiali wrażenie jakby poruszali się
rytmicznie, zgodnie z wewnętrzną wibracją i pieśnią aktu
stworzenia. (...) Wszyscy promieniowali w sposób niezwykle
trudny do wyrażenia w słowach. W przybliżeniu nazwałabym
to „pełną dynamiki ciszą”.
Nauczaniu naszych Mistrzów towarzyszyły niekiedy
nieoczekiwane efekty: czasem było to jakby „słyszalne
światło”, a dźwięk ich mowy stawał się „widzialny”. Dziś
jeszcze, kiedy wspominam tamte spotkania, błękitne światło
Tego-Który-Mierzy wywołuje we mnie żywy rezonans. Kiedy
Aniołowie mówili o pełnej tęsknoty miłości ducha do
materii, ich słowa były jakby „prześwietlone” i miały
barwę przejrzystej purpury.
Niewiarygodne, jak dalece nasi Mistrzowie potrafili
rozszerzać miarę ludzkich możliwości! Na śmierć i
zniszczenie patrzyli z punktu widzenia tak odmiennego od
naszego, że wydawało się to aż mrożące. Ale nie należy
zapominać, że nasze pojęcia o tych sprawach zamącone są
przez krótkowzroczność emocji, podczas gdy wzrok Aniołów
pozostaje krystalicznie czysty.
Ten, kto dobrowolnie akceptuje swoje życiowe zadanie na
ziemi, akceptuje również narzędzie, które mu służy do
wykonania zadania – swoje ziemskie ciało. Kiedy zadanie
zostaje wykonane, narzędzie już jest niepotrzebne. A zatem
śmierć służy do tego, by usunąć bezużyteczne narzędzie.
Jedynie z tej racji byłam w stanie pogodzić się ze
śmiercią moich trojga przyjaciół, wobec której buntowały
się wszystkie ludzkie uczucia. W głębi swojej istoty
słyszałam jednak głos – spokojny i pewny: przekonywał
mnie, że ich los był konsekwencją zadania, którego się
dobrowolnie podjęli.
Kwestia wcielenia – przyjętego dobrowolnie (Jezus), czy
też jako zrządzenie człowieczego losu – jest dla nas,
ludzi, niezgłębioną tajemnicą. „Od narodzin do śmierci
nasz wzrok zaciemniony jest gęstą zasłoną”. Czy będę
widzieć jasno w chwili śmierci? Aż do tej chwili pozostaje
zawierzyć owej wewnętrznej „pewności”, która obywa się bez
wyjaśnień, ponieważ to ona nadaje życiu sens głęboki.
Znamieniem Anioła – esencją jego życia, powietrzem, którym
oddycha, jest radość. „Radość jest atmosferą Nowego
Świata”.
Niekiedy obecność Aniołów dawała się odczuć tak
intensywnie, jak olśniewający płomień białego światła.
Zdarzyło się tak w kilka dni po zajęciu Węgier przez
nazistów. Bez wątpienia, aby zrównoważyć grozę rozpętanych
ciemnych sił, nauczanie Aniołów osiągnęło wówczas stopień
świetlistości nigdy przez nas nie doświadczonej. Ich
„pieśń ognia” wychwalała Mistrza Siedmiu Mocy Życia:
Jezusa.
Ten-Który-Pomaga: Anioła Lili charakteryzowało
miłosierdzie i współczucie, lecz była to miłość pozbawiona
wszelkiej afektacji. Potrafił być nieustępliwy i twardy,
zwłaszcza kiedy spostrzegał, że czułostkowość deprawuje
niezłomność moralną i czyni ją miłym przymiotem charakteru
– pochlebnym w opinii ludzkiej. Jego „pomoc” nie miała nic
wspólnego z „dobroczynnością”. (...)
„Ten-Który-Pomaga powinien zstępować do otchłani.
Daję ci klucz do przepaści: nazywa się »zadanie«”.
To swoje „zadanie” Lili spełniła, kiedy w straszliwej
„przepaści” obozu koncentracyjnego stała się źródłem
nadziei i pociechy dla współwięźniarek.
Ten-Który-Promieniuje: mój Mistrz na samym początku
naszych spotkań trudził się, aby mnie wyrwać z letargu i
otępienia, zsyłając oślepiającą iskrę światła, które mnie
niemal poraziło. Ten-Który-Promieniuje mówił nam o boskim
upojeniu, o promieniującej i przemieniającej mocy, o
przejściu przez ogień. Hanna (jego „tłumaczka”) musiała
się często namyślać, jak przełożyć jego słowa na język
ludzki. Bił od nich żar. (...) Mój Anioł zstępował tak
nisko, jak tylko to było dla niego możliwe. Hanna unosiła
się z kolei ku wyżynom, jakim mogła jeszcze sprostać jej
ludzka natura. Na tej „naturalnej” granicy spotykaliśmy
się: Anioł, pozostając w pełni sobą, oraz my, pozostający
w pełni ludźmi. Bez zacierania czy zamazywania różnic. A
jednak odmienność Anioła i człowieka jest tym, co
równocześnie decyduje o ich wzajemnej komplementarności, a
ta – o ich możliwym zjednoczeniu. Ten pierwszy krok w
kierunku urzeczywistnienia Nowego Człowieka wydawał mi
się, mimo wszystko, czymś jeszcze bardzo odległym. Czy ta
prefiguracja zjednoczenia, którą dane nam było przeżywać,
stanie się pewnego dnia udziałem wszystkich?
Ten-Który-Buduje: polem działania wewnętrznego Mistrza
Józefa był ten poziom życia, który cechuje pokój i
milczenie. Józef był wyciszony i małomówny. Anioł nazwał
go kiedyś „Posłańcem Niebios”. Jego zadaniem było
uśmierzać niepokój w świecie ogarniętym szaleńczym
zgiełkiem wojny. (...) Dla zrównoważenia nieco
„bezcielesnej” strony osobowości Józefa jego Mistrz często
używał języka budowlanego: „fundament budynku wypełnia się
kamieniami”, albo „oto nowy budynek, który trzeba
wznieść”, albo „prawo ciążenia wiąże i podnosi”.
Ten-Który-Mierzy: Anioł Hanny działał na środkowym planie
życia. (...) Czuwał nad równowagą nieba i ziemi, sił
stworzonych i sił tworzących. Był nieprzystępny,
zdystansowany, surowy i sprawiedliwy. Hanna odczuwała
silnie jego obecność – podobną jakby do intensywnego
płomienia błękitnego światła. Kiedy przemawiał jej ustami,
twarz Hanny przemieniała się, rozbłyskiwała nieznaną,
surową pięknością i królewskim majestatem. Ale
Ten-Który-Mierzy potrafił również przybierać oblicze o
wiele bardziej swojskie: stawał się Ogrodnikiem,
miłośnikiem roślin, które pielęgnował. (...) Tego dnia,
kiedy pozbyliśmy się cienia wątpliwości co do istnienia
komór gazowych, poznaliśmy smak rozpaczy. Poczuliśmy się
dosłownie na dnie, w takiej depresji, że wydawało się
niemożliwe, aby Aniołowie mogli nam w tym stanie dotrzymać
towarzystwa. Niemniej, to właśnie ów najsurowszy i
najbardziej niedostępny z nich – Anioł Hanny – dotarł do
nas w tej otchłani i błagał, abyśmy nie tracili ducha.
Aniołowie pouczali nas, że powinniśmy działać zawsze z
maksymalną koncentracją, ale nie przywiązując się do tego,
co robimy.
Nasi Mistrzowie nie odpowiadali nigdy na pytania
podyktowane czystą ciekawością. Warunkiem uzyskania od
nich odpowiedzi było zaangażowanie całej istoty pytającego
w stawianą przezeń kwestię.
Aniołowie nigdy nie prowadzili nas za rękę, lecz kiedy się
wahaliśmy, nie omieszkali przyjść nam z pomocą.
Aniołowie dodawali nam sił, ale zobowiązywali z naciskiem,
abyśmy czynili z nich użytek.
Aniołowie nie poddawali nam gotowych rozwiązań, ale
wystawiali nas na próbę.
Aniołowie nie udzielali nam porad, ale budzili w nas
pragnienie samodzielnego odkrywania nowych możliwości.
Aniołowie zachęcali nas nie do gromadzenia wiadomości, ale
do nieustannego szukania i dociekania.
(...) Aniołowie nie serwowali nam „dań gotowych”, ale
pobudzali nasz apetyt. Nie karmili nas do syta, ale
podsycali nasz głód. I nigdy nie krępowali nas sztywnymi
regułami. Jeśli w danej chwili nasza wewnętrzna dojrzałość
tego wymagała, wszelkie reguły mogły ulec zmianie.
Pedagogia Aniołów nie miała na celu naszej „edukacji”,
lecz nasze nieustanne przeobrażenie.
Natura Anioła często wydawała mi się trudna do pojęcia –
podczas każdego spotkania odkrywałam nowe jej aspekty,
sprzeczne niekiedy z tymi, które dotąd poznałam. Odkąd
Anioł wyjaśnił mi, że jestem jego „zgęszczonym”
sobowtórem, zaczęłam odczuwać jego bliskość – jakby między
nim a mną istniała więź niemal organiczna. A potem...
jedno słowo... i znikał gdzieś w lodowato niedostępnych
regionach...
Aczkolwiek jeszcze nie jesteśmy zjednoczeni z naszymi
Aniołami, to jednak żyjemy poddani wspólnemu z nimi prawu
– prawu wzajemności. (...) Zrozumiałam, że jestem
odpowiedzialna nie tylko za własny, pomyślny rozwój.
Jednym słowem, jednym uczynkiem mogę zadać dotkliwy ból
swemu Mistrzowi. Los Anioła, który nie może sprawować
pieczy nad swoim „protegowanym”, jest równie tragiczny jak
los owego człowieka, który odrzuca jego opiekę. Anioł
gotów jest w każdej chwili zjednoczyć się z człowiekiem,
ale ten ostatni rzadko mu odpowiada równą gotowością.
Jak spotkać swego Anioła? Wydaje mi się, że należy to
pytanie odwrócić i zapytać: jakie przeszkody utrudniają
takie spotkanie? Jest ich wiele: poczucie, że się nie jest
tego godnym; poszukiwanie czegoś na zewnątrz siebie;
pielęgnowanie „sfabrykowanego” obrazu Anioła zamiast
rezygnacji z wszelkich wyobrażeń; żywienie zbytniej
niecierpliwości w miejsce zaufania; letniość – zwłaszcza
niedbałość w pełnieniu codziennych zadań; spodziewanie się
„ezoterycznych sensacji” zamiast naturalnego spotkania.
Niegdyś mówiło się o „Aniołach Stróżach” i Kościół
przyjmuje ich istnienie. Ale dziś stali się niemodni.
Budzą zakłopotanie. Lepiej ich ignorować. Zostali złożeni
do zakurzonego lamusa przeszłości. Ale świetliste moce
Aniołów nadal rozbłyskują, mimo braku podpory
teologicznej, w duszach tych, którzy mają odwagę ich
przyzywać. To znak naszych czasów.
Przełożyła i wyboru dokonała Elżbieta Wolicka.
------------------------------------------------
Był czerwiec 1943 r. W Budaliget, małej miejscowości pod
Budapesztem, co weekend spotykała się czwórka przyjaciół:
Gitta Mallasz, córka wysokiego oficera węgierskiej armii
oraz trójka Żydów – Hanna i Józef, małżeństwo prowadzące
pracownię artystyczną, i Lili, nauczycielka gimnastyki.
Wszyscy czuli wewnętrzną pustkę, żadne z nich nie
praktykowało religii. Poczucie przygnębienia potęgowały
coraz bardziej dramatyczne wydarzenia: na Węgrzech wzmagał
się nazistowski terror wobec Żydów. Pewnego dnia
postanowili, że każde z nich opisze własną sytuację
wewnętrzną i trudności, z jakimi się zmaga. „Na moje
wystąpienie, mdłe i powierzchowne, Hanna zareagowała
zniecierpliwieniem; poczuła, że ogarnia ją napięcie i
wzburzenie, którego źródła nie odgadywała” – napisała po
latach Gitta Mallasz. Jej przyjaciółka zdążyła tylko
ostrzec, że od tej chwili to nie ona sama będzie mówić.
Tak zaczęły się spotkania z Aniołami, które prawie
regularnie trwały przez 17 miesięcy (co piątek ok. godziny
piętnastej).
Anielskie przesłania, skrupulatnie notowane podczas
spotkań, stały się dla czwórki przyjaciół swoistą
katechezą, która nie tylko doprowadziła do przyjęcia
chrztu przez Hannę i Lili, ale przygotowała całą czwórkę
na tragiczne wydarzenia. Podczas tych miesięcy Gitta na
tyle duchowo dojrzała, że podjęła się zadania, jakie
przekazali jej Aniołowie – ratowania ludzi dotkniętych
bezsensownym, brutalnym złem wojny. W niezwykłych
okolicznościach udało jej się uratować dużą grupę
żydowskich kobiet. Józef zginął w nazistowskim obozie.
Hanna i Lili, odrzuciwszy ochronę, jaką im gwarantował
Kościół katolicki, ofiarowały swoje życie dla ratowania
Gitty przed wściekłością nazistów.
Historia ta oraz niezwykła moc przesłania duchowych istot
sprawiają, że trudno jest przejść obojętnie wobec
opublikowanych przez Gittę Mallasz w 1977 roku „Rozmów z
Aniołami”. Autorka, a raczej redaktorka owych rozmów,
otrzymała wiele listów. Przynaglona przez czytelników,
napisała komentarz do pierwszej książki, zatytułowany „Les
dialogues – tels que je les ai vécus”, z którego
publikujemy fragmenty.
Artur Sporniak, Tygodnik Powszechny
-------------------------------------
Czesław Miłosz O ANIOŁACH
Odjęto wam szaty białe,
Skrzydła i nawet istnienie,
Ja jednak wierzę wam,
Wysłańcy.
Tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat,
Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta,
Spacerujecie oglądając prawdomówne ściegi.
Krótki wasz postój tutaj,
Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,
W melodii powtarzanej przez ptaka,
Albo w zapachu jabłek pod wieczór
Kiedy światło zaczaruje sady.
Mówią, że ktoś was wymyślił
Ale nie przekonuje mnie to.
Bo ludzie wymyślili także samych siebie.
Głos - ten jest chyba dowodem,
Bo przynależy do istot niewątpliwie jasnych,
Lekkich, skrzydlatych (dlaczegóż by nie),
Przepasanych błyskawicą.
Słyszałem ten głos nieraz we śnie
I, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:
zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz.
------------------------------------
Dokąd biegnie ta napisana sarna
przez napisany las?
Czy z napisanej wody pić,
która jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?
Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta
spod moich palców uchem strzyże.
Cisza - ten wyraz też szeleści po papierze
i rozgarnia
spowodowane słowem las gałęzie.
Nad białą kartką czają się do skoku
litery, które mogą ułożyć się źle,
zdania osaczające,
przed którymi nie będzie ratunku.
Jest w kropli atramentu spory zapas
myśliwych z przymrużonym okiem,
gotowych zbiec po stromym piórze w dół,
otoczyć sarnę, złożyć się do strzału.
Zapominają, że tu nie jest życie.
Inne, czarno na białym, panują tu prawa.
Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę,
pozwoli się podzielić na małe wieczności
pełne wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet liść nie spadnie
ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.
Jest więc taki świat,
nad którym los sprawuję niezależny?
Czas, który wiążę łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?
Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.
|