rzechy antoniego                PRZEPISANE 1 2 3 4 5 6 7

 
 
 

Charles Peguy -

WPROWADZENIE

DO MISTERIUM NADZIEI

 

Max Ehrman - DEZYDERATA

 

K. Kawafis - ITAKA i inne

 

HUMOR Z GóR

 

S.J.Lec - MYŚLI

 

HAIKU

 

Xu Zhimo - SAYING GOOD-BYE TO CAMBRIDGE AGAIN

 

Z.Herbert - WILKI

 

Bob Dylan - Love is Jast a Four-Letters Words

 

W. Szymborska MILCZENIE ROŚLIN

O SKUTKACH PICIA

LEPIEJE

 

ANIELSKA PEDAGOGIA

 

W. Szymborska RADOŚĆ PISANIA

 

      CD 2

 

Tadeusz Gadacz - W PODZIEMIACH MĄDROŚCI

 

Agnieszka Osiecka - UCISZ SERCE 2

 

Zbigniew Herbert - PAN OD  PRZYRODY 2

 

PSALMY

 

Jan Błoński - ZDANIE

 

Józef Tischner MYŚLI

 

 

 

 

Charles Peguy WPROWADZENIE DO MISTERIUM NADZIEI

(fragment)

 

Nie lubię takich, mówi Bóg, którzy nie śpią,

Sen jest przyjacielem człowieka.

Sen jest przyjacielem Boga.

Sen jest, być może, najpięknięjszym z moich stworzeń.

Ja sam siódmego dnia odpoczywałem.

Ten, kto ma serce czyste, śpi. A ten kto śpi, ma serce czyste.

To wielka tajemnica, być niezmordowanym jak dziecko,

I mieć siłę dziecka w całym ciele.

W nowym ciele, w duszy nowej

I rozpoczynać dzień od nowa, każdego ranka odnowionym

Jak młoda, jak nowa

Nadzieja. Otoż mówią mi, że są ludzie,

którzy pracują dobrze ale śpią źle.

Którzy nie śpią. Co za brak ufności we mnie.

To jest chyba gorsze, niż gdyby pracowali źle a spali dobrze.

Albo gdyby nie pracowali ale spali bo lenistwo

Nie jest większym grzechem niż niepokój

A nawet mniejszy to grzech niż niepokój

Lub rozpacz i brak ufności.

Nie mówię, powiada Bóg, o tych ludziach,

Którzy nie pracują i nie śpią.

Oni są grzesznikami, to wiadomo. Wielkimi grzesznikami,

     dobrze im tak. Wystarczy, że wezmą się do pracy.

Mówię o tych, którzy pracują i którzy

Wypełniają moje przykazanie, biedne dzieci.

A jednak, nie mają odwagi, nie mają ufności, nie śpią.

Żal mi ich. Mam do nich o to żal. Trochę. Nie ufają mi.

Podobnie jak dziecko kładzie się spać niewinne

     w ramionach matki, tak oni nie potrafią ułożyć się

Niewinni w ramionach mojej Opatrzności

Mają odwagę pracować. Nie mają odwagi żeby nic nie robić.

Posiadają cnotę pracy. Nie posiadają cnoty nicnierobienia.

Nie potrafią się rozerwać. Odpocząć. Spać.

Biedacy nie wiedzą co jest dobre.

Dobrze kierują swoimi sprawami w dzień.

Ale nie chcą powierzyć mi ich w nocy.

Tak jakbym nie potrafił pokierować nimi w ciągu jednej nocy.

Ten, kto nie śpi, nie jest wierny Nadziei.

A to jest największa niewierność.

Bo jest to niewierność wobec mocnej Wiary.

Biedne dzieci, w ciągu dnia rozsądnie zarządzają swoimi sprawami.

Lecz gdy nadejdzie wieczór, nie mogą się zdecydować,

Nie decydują się aby powierzyć swe sprawy mojej mądrości.

Powierzyć mi je na jedną noc.

Abym dbał o nie i zarządzał nimi.

Tak jakbym nie potrafił zająć się tym trochę.

Czuwać nad tym.

Rządzić, decydować i tak dalej.

Panuję przecież nad innymi sprawami, biedni ludzie,

     sprawuję rządy nad całym stworzeniem a to jest chyba trudniejsze (...)

Biedne dzieci, postępują według mądrości ludzkiej.

Mądrość ludzka powiada: Nie odkładaj do jutra,

Tego co masz zrobić dzisiaj.

A ja wam powiadam: Ten kto potrafi odłożyć coś na dzień następny,

Jest tym, który jest milszy Bogu.

Tym, który śpi jak dziecko

Podobnie jak śpi moja droga Nadzieja.

Powiadam wam: Odkładajcie do jutra

Te troski i zmartwienia, które dzisiaj was gryzą

I dzisiaj mogłyby was pożreć.

Odkładajcie do jutra ten płacz, który was dławi

Kiedy widzicie nieszczęście dzisiejsze.

Te łkania, które w was wzbierają i nie pozwalają oddychać.

Odkładajcie do jutra łzy, które napływają wam do oczu i twarzy.

Które was zalewają.

Bo do jutra, ja Bóg, może

   przyjdę.

 

 -------------------------------------

ON JEST SAMĄ SWOBODĄ

 

W rodzinach, w których jest wujek,

   między nim a dziećmi panuje
taka swoboda i nieskrępowanie,
jakich z ojcem nie zaznają nigdy.
Jest tam też zrozumienie i potajemna ugoda,

której nie musieli podpisywać
i nie muszą zapewniać, że istnieje.
Nie potrzebują nawet jej widzieć.
Ona po prostu jest.
Ojciec to głowa rodziny, ma zmarszczone czoło,
   zatroskane oczy, spoczywa na nim ciężka odpowiedzialność.
I dzieci to widzą.
Jest ponad wszystkim.
I dzieci to czują.
Więź ojca z synem, to więź święta, więź najbliższa, która jednak
  także  jest ciężarem.
I dzieci to dobrze wiedzą.
Wujek ma swobodę (a także wiek i doświadczenie),
   robi co chce, jest dla dzieci
   radością życia.
I dzieci to wiedzą. Z nim i przy nim
   słowa są śmieszne, tylko z nim

dobrze się bawią.
On jest samą swobodą.

 

                      Charles Peguy - Wprowadzenie do misterium nadziei.

 

(poprawiony przekład Leona Zaręby, Przedsionek tajemnicy drugiej cnoty. Kraków, 2007).

 

 ---------------------------------------

 

ONA JEST SAMĄ SWOBODĄ   :-)

 

W rodzinach, w których jest babcia,

   między nią a dziećmi panuje
taka swoboda i nieskrępowanie,
jakich z ojcem nie zaznają nigdy.
Jest tam też zrozumienie i potajemna ugoda,

której nie musieli podpisywać
i nie muszą zapewniać, że istnieje.
Nie potrzebują nawet jej widzieć.
Ona po prostu jest.
Ojciec to głowa rodziny, ma zmarszczone czoło,
   zatroskane oczy, spoczywa na nim ciężka odpowiedzialność.
I dzieci to widzą.
Jest ponad wszystkim.
I dzieci to czują.
Więź ojca z synem, to więź święta, więź najbliższa, która jednak
  także  jest ciężarem.
I dzieci to dobrze wiedzą.
Babcia ma swobodę (a także wiek i doświadczenie),
   robi co chce, jest dla dzieci
   radością życia.
I dzieci to wiedzą. Z nią i przy niej
   słowa są śmieszne, tylko z nią

dobrze się bawią.
Ona jest samą swobodą.

 

(przeróbka tekstu powyżej -AO)

 

---------------------------

Max Ehrman DEZYDERATA

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.

O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie i wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
 

Nie porównuj się z innymi, bowiem zawsze znajdziesz lepszych lub gorszych od siebie a to uczyni cię próżnym albo zgorzkniałym.
Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany, będą dla Ciebie źródłem radości.


Swoją pracę wykonuj z sercem - jakakolwiek skromna by była, jedynie ją posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań, ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.

Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.


Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.

Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia, zachowaj pokój w swej duszy.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach, jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.


Max Ehrmann

 

-------------------------------------------------

Konstandinos Kawafis  ITAKA -  Ιθάκη


Jeśli wyruszasz w podróż do Itaki,
pragnij tego, by długie było wędrowanie,
pełne przygód, pełne doświadczeń.
Lajstrygonów, Cyklopów, gniewnego Posejdona
nie obawiaj się. Nic takiego
na twojej drodze nie stanie, jeśli myślą
trwasz na wyżynach, jeśli tylko wyborne
uczucia dotykają twego ducha i ciała.
Ani Lajstrygonów, ani Cyklopów,
ani okrutnego Posejdona nie spotkasz,
jeżeli ich nie niesiesz w swojej duszy,
jeśli własna twa dusza nie wznieci ich przed tobą.

Pragnij tego, by wędrowanie było długie:
żebyś miał wiele takich poranków lata,
kiedy, z jaką uciechą, z jakim rozradowaniem,
będziesz podpływał do portów, nigdy przedtem nie widzianych;
żebyś się zatrzymywał w handlowych stacjach Fenicjan
i kupował tam piękne rzeczy,
masę perłowa i koral, bursztyn i heban,
i najróżniejsze, wyszukane olejki —
ile ci się uda zmysłowych wonności znaleźć.
Trzeba też, byś egipskich miast odwiedził wiele,
aby uczyć się i jeszcze się uczyć — od tych, co wiedzą.

Przez cały ten czas pamiętaj o Itace.
Przybycie do niej — twoim przeznaczeniem.
Ale bynajmniej nie śpiesz się w podróży.
Lepiej, by trwała ona wiele lat,
abyś stary już był, gdy dobijesz do tej wyspy,
bogaty we wszystko, co zyskałeś po drodze,
nie oczekuj wcale, by ci dała bogactwo Itaka.

Itaka dała ci tę piękną podróż.
Bez Itaki nie wyruszyłbyś w drogę.
Niczego więcej już ci dać nie może.

A jeśli ją znajdujesz ubogą, Itaka cię nie oszukała.
Gdy się stałeś tak mądry, po tylu doświadczeniach,
już zrozumiałeś, co znaczą Itaki.
 

                                                   1911

 

Wiersze zebrane, 1995 - przekład Zygmunt Kubiak.

 

-----------------------------------------------

Konstandinos Kawafis ITAKA -  Ιθάκη

 

Itaka dała ci upajającą podróż.

Nie wyruszyłbyś w drogę, gdyby jej nie było.

Cóż więcej miałaby dać?

 

I gdyby była biedna, nie oszukała cię.

Zdobyłeś przez nią mądrość i ogrom doświadczeń,

a wraz z nimi świadomość, co znaczy - Itaka.

 

                    Jeżeli do Itaki wybierasz się w podróż...  

                    wiersze wybrane w przekładzie Antoniego Libery. Znak 2011

                                                   (Itaka - zob. wyżej)

 

------------------------------------------------------

Konstandinos Kawafis  MIASTO

 

"Wyjadę", powiedziałeś, "gdzieś do innego kraju, nad jakieś inne morze.

Jest wiele innych miast, są inne lepsze miejsca.

Tu ciąży nade mną fatum, na wszystkich moich dążeniach,

a moje serce jak trup zostało już pochowane.

Mój umysł też odrętwiał w tej jałowej przestrzeni.

Tutaj, gdziekolwiek spojrzę, widzę tylko ruiny

mojego życia, które przez wiele lat trwoniłem, aż w końcu roztrwoniłem".

 

Nie znajdziesz nowej krainy ani innego morza.
Zabierzesz to miasto ze sobą. Już zawsze będziesz się włóczył

po tych samych dzielnicach, po zaułkach tych samych.

Włosy ci będą siwieć pośród tych samych domów.

Nie umkniesz z tego miasta. Nie wierz złudnej nadziei:

nie ma dla ciebie okrętu, nie ma drogi gdzieś indziej.

Jak roztrwoniłeś życie - tutaj, w tym cichym kącie,

roztrwoniłeś je wszędzie, wszędzie, na całym świecie.

 

                                                przed 1911 (1910)

tłumaczył Antoni Libera

 

---------------------------------------

Konstandinos Kawafis  JAK MOŻESZ

 

Jeśli nie potrafisz zbudować swego życia,

jak sobie tego życzysz, spróbuj przynajmniej, jak możesz,

aby go nie roztrwonić-

nazbyt nurzając się w świecie,

w nieustannej gonitwie, w nieważkiej gadaninie.

 

Nie trwoń go, włócząc wszędzie,

po tych wszystkich bankietach,

kolacyjkach, przyjęciach,

pełnych pustego rozgaworu,

bo stanie się w końcu dla ciebie jak ciężki kamień u szyi.

 

                                                                    1911

przekład A. Libera

---------------------------------------------

 

HUMOR Z GóR głos
 

-Macieju, cy was koń kurzy  fajke?
-E, niy!
-No to mi sie widzi, 
 ze sie wasa stodoła poli.

-Cy jest kiełbasa Beskidzka?
 (Beskidy=nazwa gór)
-Bez cego?-

-Gazdo jaki macie zawód? -Mechoptyk.
-A co robicie?
-Łoptykom chałupy mchem.

 

-Trza sobie radzić- powiedział

baca, zawiązując buta glistą.              


 

-Wicie, kumo, nie kce mi 
 się z chłopem gadać.
-A cemu to?
-Bo ón nigdy nie ma racji.

-Wies co,Franuś, cheba 
 rozwiodem sie z babom. 
 Od pół roku gada mi to samo.
-A co?
-Zebyk wyniós choinkę 
 do pola.

Jasiek muzykant siedzi na hali
 i wzdycha:Ech...Bach umarł.
 Po chwili: Beethoven nie zyje!
 I jeszcze po chwili:
-Kurde, i ja tyz się 
 coś źle cujem.

-Co to jest, prosem
 pana naucyciela?
-Czarne jagody, Jasiu.
-A cemu one som cyrwone?
-Bo są jeszcze zielone.

 W Murzasichlu nauczycielka

 od matematyki mówi uczniom:

-Od dziś będziemy liczyli 
 na komputerach!
-Ale super, cieszą się dzieci.
-No kto mi powie, ile to 
 będzie: 5 komputerów
 + 23 komputery?

-Franuś, wis co to jest: 
 zielone,cyrwone,niebieskie. 
 A jak podskocy to białe?
-Nie, Józuś, nie wim.A co to?
-Ja tyz nie wim. Ale fajnie 
 zmienia kolory.

Przewodnik: -A tu wiele osób

spadło w przepaść.Gdyby komuś

z Państwa się to przytrafiło,

proszę zwrócić głowę w prawą stronę.

Z lotu ptaka, piękny widok.

-Baco, pokażecie nam górę 
 Giewont? -Pokaze.
 Widzicie tom pirsom góre?

 -Tak,widzimy.

-To nie je  Giewont. A widzicie tom 
 drugom góre?

-Tak!
-To tyz nie je Giewont.  A widzicie moze tom  trzeciom góre? 

-Nie.
-To je Giewont.

Dwóch juhasów znalazło jeża
 i się kłócą o nazwę 
 zwierzaka.
-To je iglok!
-To je spilok! Nadszedł stary 
 baca i mówi:
-To nie je ani iglok, ani spilok.
 To je kolcok!

-Baco, dach wam przecieka.
-Wim...
-A dlaczego nie naprawicie?
-Bo dysc pada.
-To trzeba naprawić 
 kiedy nie pada.
-A jak nie pada, 
 to nie przecieka.

Gazda całymi dniami wysiaduje przed chałupą. Letnicy pytają: 
-Gazdo, co wy robicie 
 kiedy macie czas?
-Siedzem i myślem.
-A kiedy nie macie czasu?
-Aaa...Wte to ino siedzem!

-Panie kierowco, kielo bedem płacił za jazde na dworzec?
-20 złotych.
-A za walizkę?
-Walizkę zawiozę za darmo.
-To zawieźcie samom walizke
a ja pódem na nogach.

 

Stanisław Jerzy Lec  MYŚLI NIEUCZESANE

1-Nie mów źle o człowieku, on podsłuchuje w tobie.
2-XI przykazanie: nie cudzosłów.
3-OTYLI ŻYJĄ KRóCEJ. ALE JEDZĄ DŁUŻEJ.
4-Nawet w jego milczeniu były błędy językowe.
5-JAK ĆWICZYĆ PAMIĘĆ, BY UMIEĆ ZAPOMINAĆ?
6-GŁUPOTA NIE ZWALNIA OD MYŚLENIA.
7-"Król jest nagi" ale pod wspaniałymi szatami. (ubiór)
8-Czas robi swoje, a ty człowieku?
9-Nie mlaskać oczami.
10-Nie spoufalaj się ze sobą.
11-Wchodź w siebie bez pukania.
12-Nie chodź utartymi drogami, bo się pośliźniesz.
13-Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi.
14-Pamiętajcie, stanowisko ma tylko myŚliwy, nigdy zwierzyna.
15-Posiadł wiedzę, ale jej nie zapłodnił.
16-Szkoda, że do raju jedzie się karawanem.
17-Analfabeci muszą dyktować.
18-W niektórych słownikach brak słowa honoru.
19-Idea: ją mieć!
20-SEZAMIE OTWóRZ SIĘ, JA CHCĘ WYJŚĆ.
21-Zegar tyka.Wszystkich.
22-I HAPPY END JEST TYLKO KOŃCEM.
23-Kto znalazł echo, ten się powtarza.
24-Bełkot? Ale nowy.
25-Wpadł. I to na pomysł.
26-Wystarczy słowo - reszta jest gadaniem.
27-Duszno jest! Otwórzcie okna, niech ci na dworze też poczują.
28-NIKT NIE JEST TAK GŁUPI, ŻEBY OD CZASU DO CZASU TAKIEGO NIE UDAWAĆ.
29-Nie wierzcie bajkom! Były prawdziwe.
30-ŻEBY BYĆ SOBĄ, TRZEBA BYĆ KIMŚ.
31-Sumienie miał czyste. Nieużywane.
32-By dojść do źródła, trzeba płynąć pod prąd.
33-DEFORMUJĄ NAS FORMUŁY.
34-Protestował długo. Zmyliło go "pro".
35-Ludzie są w rękach rzeczo-znawców.
36-Jakie jest przeznaczenie człowieka? Być nim.
37-SZKODA, ŻE SZCZĘŚCIA NIE MOŻNA ZNALEŹĆ NA DRODZE DO NIEGO.
38-Gdy kameleon przy władzy, zmienia barwę otoczenie.
39-Myśli, że jest pomnikiem, bo zwapniał.
40-KOMU JĘZYK POSŁUSZNY, TEN CZĘSTO MILCZY.

--------------------------------------------------

 

HAIKU   tłumaczył Czesław Miłosz

 

Opadły kwiat
wrócił na gałąź?
To był motyl.
    Moritake XVw.

Jaka cisza -
terkotanie konika polnego

świdruje ścianę.

Basho XVII

Krople rosy -
czym lepiej obmyć
pył świata?
           Basho

Pchły, wszy,
mój koń szczający
obok mojej poduszki.
           Basho

Samotność -
świerszczyk w klatce
na ścianie.
           Basho

Stara sadzawka,
żaba - skok -
plusk.
           Basho

Jakże chciałbym zobaczyć

między kwiatami o świcie 
twarz Boga.  

Basho

Odchodzę
głęboko we mgłę
chryzantemy.
      Sampa XVII

Łuk nowego księżyca
nie ma cięciwy.
Dzikie gęsi krzyczą.
     Gonsui XVII

Bezdzietna kobieta
ile ma czułości 
dla lalek.
  Ransetsu XVII

Melon
jak dobrze
dba o siebie.
           Ransetsu

Oby temu, który tej
nocy przynosi kwiaty
świecił księżyc.
      Kikaku XVII

Zły i obrażony wróciłem
a wierzba 
stoi w ogrodzie.
     Ryota  XVIII

Nagły chłód- w naszym
pokoju stąpnąłem na grzebień

mojej nieżyjącej żony.

Buson

Wieczorny powiew -
woda liże
nogi czapli.
       Buson XVIII

Powrót
zarosłą ścieżką -
fiołki.
     Bukusui XVIII

Dzisiaj i ty
jesteś goły,
jesienny księżycu.
       Issa  XVIII

Dobry świat: rosa
kapie po kropli.
po dwie.
            Issa

Kukułka kuka
dla mnie, dla góry,
na zmianę.
           Issa

W innym świecie
może byłem twoim
kuzynem, kukułko?
           Issa

Nigdy nie zapominaj
chodzimy nad piekłem
oglądając kwiaty.
           Issa

Dzieci nie róbcie

nic złego pchle,
też ma dzieci.
             Issa

Wróbelku, uważaj
ustąp z drogi,
pan koń tu idzie.
             Issa

Chłopek
pokazuje drogę
rzodkiewką.
             Issa

Motyl sobie pofrunęł
jakby zniechęcił się
do tego świata.
           Issa

Chmara komarów -
byłoby pusto
bez nich.
             Issa

Polem 
idzie wrona,
jakby orała.
              Issa

W tym świecie
nawet motyle muszą
zarobić na utrzymanie.
             Issa

Kiedy zniknę
dobrze pilnuj grobu,
koniku polny.
             Issa

Dzisiaj też 
śnieg na skrzynce do listów,

nienaruszony.
   F.K.Robinson XX

Późny sierpień,
przynoszę mu
ogród w spódnicy.
     Alexis Rotella

Na końcu mnie,
zatemperowany
ołówek.
     George Swede

Pada
w każdym
oknie.
      Con Van Den Heuvel

Nie widzieć,

że pokój jest biały

aż pomoże czerwone jabłko.
         Anita Virgil

Większa 
niż mysikrólik
Radość mysikrólika.
         John Wills

 

Xu Zhimo   Saying Good-bye to Cambridge Again  


Very quietly I take my leave
As quietly as I came here;
Quietly I wave good-bye
To the rosy clouds in the western sky.

The golden willows by the
riverside
Are young brides in the setting sun;
Their reflections on the shimmering waves
Always linger in the depth of my heart.

The floating heart growing in the sludge
Sways leisurely under the water;
In the gentle waves of
Cambridge
I would be a water plant!

That pool under the shade of elm trees
Holds not water but the rainbow from the sky;
Shattered to pieces among the duckweeds
Is the sediment of a rainbow-like dream?

To seek a dream? Just to pole a boat upstream
To where the green grass is more verdant;
Or to have the boat fully loaded with starlight
And sing aloud in the splendor of starlight.

But I cannot sing aloud
Quietness is my farewell music;
Even summer insects heap silence for me
Silent is Cambridge tonight!

Very quietly I take my leave
As quietly as I came here;
Gently I flick my sleeves
Not even a wisp of cloud will I bring away

 -------------------------------------------------------

 

 

Zbigniew Herbert  WILKI

 
                                        Marii Oberc

Ponieważ żyli prawem wilka 
historia o nich głucho milczy 
pozostał po nich w kopnym śniegu 
żółtawy mocz i ten ślad wilczy

szybciej niż w plecy strzał zdradziecki 
trafiła serce mściwa rozpacz 
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom sprostać

już nie zostanie agronomem 
,,Ciemny" a ,,Świt" - księgowym
"Marusia" - matką ,,Grom" - poetą 
posiwia śnieg ich młode głowy

nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać

przegrali dom swój w białym borze 
kędy zawiewa sypki śnieg 
nie nam żałować - gryzipiórkom - 
i gładzić ich zmierzwioną sierść

ponieważ żyli prawem wilka 
historia o nich głucho milczy 
został na zawsze w dobrym śniegu 
żółtawy mocz i ten trop wilczy
 

 

ALFAMA

Agora,
que lembro,
As horas ao longo do tempo;

Desejo,
voltar,
voltar a ti,
desejo te encontrar;

Esquecida,
em cada dia que passa,
nunca mais revi a graça
dos teus olhos
que amei.

Má sorte, foi amor que năo retive,
e se calhar distraí-me...
- Qualquer coisa que encontrei.

 

 

ALFAMA

Teraz
gdy wspominam
godziny trwające nieskończenie;

Pragnę,
powrócić,
powrócić do ciebie,
pragnę cię spotkać.

Zapomniana,
każdego dnia, który mija,
nigdy więcej już nie wróci piękno
twych oczu,
które kochałam.

Co za pech, że miłość nie przetrwała,

a może mnie rozpraszać...

- Cokolwiek spotkam.

 

 

 

 

 

DYLAN - NAGRODA NOBLA 2016

 

Bob Dylan The Times They Are A Changin'

1964 - YouTube


Come gather 'round people
Wherever you roam
And admit that the waters
Around you have grown
And accept it that soon
You'll be drenched to the bone.
If your time to you
Is worth savin'
Then you better start swimmin'
Or you'll sink like a stone
For the times they are a-changin'.

Come writers and critics
Who prophesize with your pen
And keep your eyes wide
The chance won't come again
And don't speak too soon
For the wheel's still in spin
And there's no tellin' who
That it's namin'.
For the loser now
Will be later to win
For the times they are a-changin'.

Come senators, congressmen
Please heed the call
Don't stand in the doorway
Don't block up the hall
For he that gets hurt
Will be he who has stalled
There's a battle outside
And it is ragin'.
It'll soon shake your windows
And rattle your walls
For the times they are a-changin'.

Come mothers and fathers
Throughout the land
And don't criticize
What you can't understand
Your sons and your daughters
Are beyond your command
Your old road is
Rapidly agin'.
Please get out of the new one
If you can't lend your hand
For the times they are a-changin'.

The line it is drawn
The curse it is cast
The slow one now
Will later be fast
As the present now
Will later be past
The order is
Rapidly fadin'.
And the first one now
Will later be last
For the times they are a-changin'.

 

 


========================================

Blowin in The Wind - Bob Dylan - YouTube

 

Tekst piosenki:


How many roads must a man walk down
Before you call him a man?
How many seas must a white dove sail
Before she sleeps in the sand?
Yes, 'n' how many times must the cannon balls fly
Before they're forever banned?
The answer, my friend, is blowin' in the wind,
The answer is blowin' in the wind.

How many years can a mountain exist
Before it is washed to the sea?
Yes, 'n' how many years can some people exist
Before they're allowed to be free?
Yes, 'n' how many times can a man turn his head,
And pretend that he just doesn't see?
The answer, my friend, is blowin' in the wind,
The answer is blowin' in the wind.

Yes, 'n' how many times must a man look up
Before he can see the sky?
Yes, 'n' how many ears must one man have
Before he can hear people cry?
Yes, 'n' how many deaths will it take till he knows
That too many people have died?
The answer, my friend, is blowin' in the wind,
The answer is blowin' in the win
 


 


 

 

 

 

 

TŁUMACZENIE:
 

Ludzie, zbierzcie się wokół 
ze wszystkich stron.
I oby nie porwał was 
rzeki tej prąd,
Pogódźcie się z tym, 
że zmarzniecie na kość.
Jeśli czas taką dla was 
ma wartość
Więc nauczcie się pływać,
by na dnie gdzieś nie stanąć,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.

Prorocy, poeci nie szczędźcie
swych sił,
Nim wszystko rozpłynie się
w wietrze jak dym,
Póki świat się kręci,
ty kręć się wraz z nim,
Otwórz oczy,
nie przegap tej szansy
Ci co teraz przegrali,
później jednak wygrają,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.

I wy co rządzicie,
usłyszcie ten krzyk,
Nie stójcie tak w drzwiach,
by nie mógł przejść nikt,
Bo nic nie wskóracie,
gdy złość macie w oczach,
Już walka na zewnątrz się toczy,
Wnet zadrżą okna 
i zatrzęsą się ściany,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.

Ojcowie i matki
przybądźcie dziś tłumnie,
Niech nikt nie potępia,
gdy nie może zrozumieć,
Wasze dzieci już własną
odnalazły drogę,
Zrozum to, że nic już
zrobić nie możesz,
Szczęśliwi i mądrzy,
którzy dłoń im podają,
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.

Wytyczono linię
i klątwę rzucono.
Co dziś jest powolne,
to jutro popędzi,
To co teraz jest ważne,
już za chwilę nie będzie,
Szybko zmienia się
porządek świata,
Ten co właśnie jest pierwszy,
zaraz pójdzie na koniec;
Bo czasy wciąż, wciąż się zmieniają.

 

 

============================================

Tłumaczenie:

  

 

Przez ile dróg musi przejść każdy z nas
By mógł człowiekiem się stać?
Przez ile mórz lecieć ma biały ptak
Nim w końcu opadnie na piach?
No i jak wiele kul musi trafić w swój cel
Nim skończą się wojny złe?
Odpowie ci wiatr, wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr

Przez ile lat będzie trwał górski szczyt
nim deszcz go na mórz zniesie dno?
Przez ile ksiąg pisze się ludzki byt
nim wolność w nim wypisze ktoś ?
Ile jeszcze razy ludzie odwracać będą wzrok
Udając ,że nie widzą nic?

Odpowie ci wiatr, wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr
Odpowie ci wiatr, wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr

Ile też razy podniesiesz swój wzrok
Nim nieba dostrzeżesz blask?
Ile ci uszu potrzeba byś mógł
Usłyszeć płacz ludzi i wrzask?
No i jak wielu ludzi śmierć spotka nim ty
Uznasz, że zbyt dużo już jej było?
Odpowie ci wiatr wiejący przez świat
Odpowie ci bracie tylko wiatr

 

 

 

Bob Dylan - love is just a four-letter word


Seems like only yesterday
I left my mind behind
Down in the Gypsy Cafe
With a friend of a friend of mine
She sat with a baby heavy on her knee
Yet spoke of life most free from slavery
With eyes that showed no trace of misery
A phrase in connection first with she I heard
That love is just a four-letter word

Outside a rambling store-front window
Cats meowed to the break of day
Me, I kept my mouth shut, too
To you I had no words to say
My experience was limited and underfed
You were talking while I hid
To the one who was the father of your kid
You probably didn't think I did, but I heard
You say that love is just a four-letter word

I said goodbye unnoticed
Pushed towards things in my own games
Drifting in and out of lifetimes
Unmentionable by name
Searching for my double, looking for
Complete evaporation to the core
Though I tried and failed at finding any door
I must have thought that there was nothing more
Absurd than that love is just a four-letter word

Though I never knew just what you meant
When you were speaking to your man
I can only think in terms of me
And now I understand
After waking enough times to think I see
The Holy Kiss that's supposed to last eternity
Blow up in smoke, its destiny
Falls on strangers, travels free
Yes, I know now, traps are only set by me
And I do not really need to be
Assured that love is just a four-letter word

==============================

WISŁAWA SZYMBORSKA MILCZENIE ROŚLIN

Jednostronna znajomość między mną a wami
rozwija się nie najgorzej.

Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga,
i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.

Chociaż moja ciekawość jest bez wzajemności,
nad niektórymi schylam się specjalnie,
a ku niektórym z was zadzieram głowę.

Macie u mnie imiona:
klon, łopian, przylaszczka,
wrzos, jałowiec, jemioła, niezapominajka,
a ja u was żadnego.

Podróż nasza jest wspólna.
W czasie wspólnych podróży rozmawia się przecież,
wymienia się uwagi choćby o pogodzie,
albo o stacjach mijanych w rozpędzie.

Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu.
Rzucamy cienie na tych samych prawach.
Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób,
a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo.

Objaśnię jak potrafię, tylko zapytajcie:
co to takiego oglądać oczami,
po co serce mi bije
i czemu moje ciało nie zakorzenione.

Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania,
jeśli w dodatku jest się kimś
tak bardzo dla was nikim.

Porośla, zagajniki, łąki i szuwary – 
wszystko, co do was mówię, to monolog,
i nie wy go słuchacie.

Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa. 
Pilna w życiu pospiesznym
i odłożona na nigdy.

 

 

 

 ELLA W NIEBIE

 

 Modliła się do Boga,
 modliła gorąco,
 żeby z niej zrobił
 białą szczęśliwą dziewczynę.
 A jeśli już za późno na takie przemiany,
 to chociaż, Panie Boże, spójrz ile ja ważę
 i odejmij mi z tego przynajmniej połowę.
 Ale łaskawy Bóg powiedział Nie.
 Położył tylko rękę na jej sercu,
 zajrzał do gardła, pogłaskał po głowie.
 A kiedy będzie już po wszystkim - dodał -
 sprawisz mi radość przybywając do mnie,  

 pociecho moja czarna, rozśpiewana kłodo.

 

 

WISŁAWA SZYMBORSKA

 

Nic dwa razy się nie zdarza

i nie zdarzy. Z tej przyczyny

zrodziliśmy się bez wprawy

i pomrzemy bez rutyny.

                *

Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

                *

Człowiek, który nie poczuł smaku swoich łez - nie jest prawdziwym człowiekiem.

                *
Żyjemy dłużej, ale mniej dokładnie i krótszymi zdaniami.

                *

Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie.

                *

Jestem, jaka jestem. Niepojęty przypadek, jak każdy przypadek.

                *

Jesteśmy różni jak dwie krople czystej wody.

                *
Życie pisze najbardziej oryginalne, najbardziej komiczne, a jednocześnie najbardziej dramatyczne scenariusze.

                *

Nie ma pytań pilniejszych, od pytań naiwnych.

                *

Wiem jak ułożyć rysy twarzy, by smutku nikt nie zauważył.

                *
Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci.

 

 

O SKUTKACH PICIA

 

Od wina - wszędzie łysina

Od samogonu - utrata pionu

Od whisky – iloraz niski

Od cherry – nogi cztery

Od malagi – prosto do zgagi

Od absyntu – zanik talyntu

 

 

LEPIEJE

 

Lepiej złamać obie nogi, niż miejscowe jeść pierogi.

 

Lepiej w głowę dostać drągiem, niż się tutaj raczyć pstrągiem.

 

Lepszy jasyr, panie dzieju, niż z gablotki śledź w oleju.

 

Lepsza w domu świekra z zezem, niż tu jajko z majonezem.

 

Lepiej mieć horyzont wąski, niż zamawiać tu zakąski.

 

 

-----------------------

ANIELSKA PEDAGOGIA


 

Anioły nauczyły nas działać zawsze z maksymalną koncentracją

ale także nie przywiązywać się do tego, co już zrobiłyśmy.


 

Nigdy nie odpowiadały nam na pytania pochodzące z czystej ciekawości.


 

Aby otrzymać odpowiedź, byłyśmy zmuszone do całkowitego zaangażowania.


 

Nie prowadziły nas za rękę, lecz w chwilach niepewności, zawsze przychodziły z pomocą.


 

Dodawały nam sił, ale wymagały też ich użycia.


 

Zamiast odpowiedzi, wystawiały nas na próbę.


 

Nie dawały gotowych rad, tylko budziły w nas pragnienie nowych rozwiązań.

 

Zamiast podanych dań, wzmagały apetyt.

 

 

Anioł potrafił być nieustępliwy i twardy, zwłaszcza kiedy spostrzegał, że czułostkowość

 

deprawuje niezłomność moralną i czyni ją miłym przymiotem charakteru –

 

pochlebnym w opinii ludzkiej. Jego „pomoc” nie miała nic wspólnego z „dobroczynnością”.


 

Nie zachęcały do zdobywania informacji, tylko do poszukiwań i badań.


 

Nigdy nie krępowały nas sztywnymi regułami.


 

Jeśli to było konieczne, wszystkie reguły mogły być zmienione.


 

Celem anielskiej pedagogii nie była nasza edukacja, tylko ciągła przemiana.


------------

Gitta Mallasz, Rozmowy z aniołem  (Dialogues avec l'ange)

 

Spotkania z Aniołami


GITTA MALLASZ


 

Nie mam zamiaru kogokolwiek przekonywać, że to, co przeżyłam, zdarzyło się rzeczywiście. To kwestia intuicji: albo się odczuje, że to, co spisałam, jest prawdą, albo się wszystko odrzuci. Nie mam na to żadnego wpływu.

Te zapiski są świadectwem. Pozostałam jedynym świadkiem owych spotkań i zależy mi na tym, aby pokazać, że my, czworo przyjaciół, przyjmowaliśmy je w sposób naturalny i powinny być one równie naturalne dla wszystkich.

Podczas 17 miesięcy trwania spotkań poznaliśmy kilku Aniołów lub inaczej: wewnętrznych Nauczycieli. (...) Wszyscy mieli przydomki, które nie były imionami. Określały jedynie ów specjalny rodzaj aktywności, jaka przypadła w udziale każdemu z nich. Na początku naszych spotkań poszczególny Mistrz zajmował się wyłącznie własnym „uczniem”, lecz wkrótce każdy z nich rozszerzył swój wpływ na nas wszystkich:
„Ten-Który-Mierzy (Anioł Hanny) – wymierza wszystkich;
Ten-Który-Promieniuje (Anioł Gitty) – promieniuje na wszystkich;
Ten-Który-Pomaga (Anioł Lili) – pomaga wszystkim;
Ten-Który-Buduje (Anioł Józefa) – buduje was wszystkich”.
(...) Później anielski krąg jeszcze bardziej się poszerzył – zaczął do nas przemawiać Chór Aniołów. Odczuliśmy wówczas obecność nieskończenie odległych od nas istot, pełnych niezwykłej mocy.
Rozmowy z „naszymi” Aniołami miały charakter bardzo osobisty, poufny – tak jak Mistrzów z uczniami. Tę właśnie ciepłą, intymną bliskość przede wszystkim odczuwałam podczas trwania spotkań. Oprócz właściwej każdemu indywidualności, „nasi” Aniołowie mieli też niemało cech wspólnych, które dane nam było zaobserwować. (...) Wszyscy Aniołowie sprawiali wrażenie jakby poruszali się rytmicznie, zgodnie z wewnętrzną wibracją i pieśnią aktu stworzenia. (...) Wszyscy promieniowali w sposób niezwykle trudny do wyrażenia w słowach. W przybliżeniu nazwałabym to „pełną dynamiki ciszą”.
Nauczaniu naszych Mistrzów towarzyszyły niekiedy nieoczekiwane efekty: czasem było to jakby „słyszalne światło”, a dźwięk ich mowy stawał się „widzialny”. Dziś jeszcze, kiedy wspominam tamte spotkania, błękitne światło Tego-Który-Mierzy wywołuje we mnie żywy rezonans. Kiedy Aniołowie mówili o pełnej tęsknoty miłości ducha do materii, ich słowa były jakby „prześwietlone” i miały barwę przejrzystej purpury.

Niewiarygodne, jak dalece nasi Mistrzowie potrafili rozszerzać miarę ludzkich możliwości! Na śmierć i zniszczenie patrzyli z punktu widzenia tak odmiennego od naszego, że wydawało się to aż mrożące. Ale nie należy zapominać, że nasze pojęcia o tych sprawach zamącone są przez krótkowzroczność emocji, podczas gdy wzrok Aniołów pozostaje krystalicznie czysty.

Ten, kto dobrowolnie akceptuje swoje życiowe zadanie na ziemi, akceptuje również narzędzie, które mu służy do wykonania zadania – swoje ziemskie ciało. Kiedy zadanie zostaje wykonane, narzędzie już jest niepotrzebne. A zatem śmierć służy do tego, by usunąć bezużyteczne narzędzie.
Jedynie z tej racji byłam w stanie pogodzić się ze śmiercią moich trojga przyjaciół, wobec której buntowały się wszystkie ludzkie uczucia. W głębi swojej istoty słyszałam jednak głos – spokojny i pewny: przekonywał mnie, że ich los był konsekwencją zadania, którego się dobrowolnie podjęli.
Kwestia wcielenia – przyjętego dobrowolnie (Jezus), czy też jako zrządzenie człowieczego losu – jest dla nas, ludzi, niezgłębioną tajemnicą. „Od narodzin do śmierci nasz wzrok zaciemniony jest gęstą zasłoną”. Czy będę widzieć jasno w chwili śmierci? Aż do tej chwili pozostaje zawierzyć owej wewnętrznej „pewności”, która obywa się bez wyjaśnień, ponieważ to ona nadaje życiu sens głęboki.

Znamieniem Anioła – esencją jego życia, powietrzem, którym oddycha, jest radość. „Radość jest atmosferą Nowego Świata”.

Niekiedy obecność Aniołów dawała się odczuć tak intensywnie, jak olśniewający płomień białego światła. Zdarzyło się tak w kilka dni po zajęciu Węgier przez nazistów. Bez wątpienia, aby zrównoważyć grozę rozpętanych ciemnych sił, nauczanie Aniołów osiągnęło wówczas stopień świetlistości nigdy przez nas nie doświadczonej. Ich „pieśń ognia” wychwalała Mistrza Siedmiu Mocy Życia: Jezusa.

Ten-Który-Pomaga: Anioła Lili charakteryzowało miłosierdzie i współczucie, lecz była to miłość pozbawiona wszelkiej afektacji. Potrafił być nieustępliwy i twardy, zwłaszcza kiedy spostrzegał, że czułostkowość deprawuje niezłomność moralną i czyni ją miłym przymiotem charakteru – pochlebnym w opinii ludzkiej. Jego „pomoc” nie miała nic wspólnego z „dobroczynnością”. (...)
„Ten-Który-Pomaga powinien zstępować do otchłani.
Daję ci klucz do przepaści: nazywa się »zadanie«”.
To swoje „zadanie” Lili spełniła, kiedy w straszliwej „przepaści” obozu koncentracyjnego stała się źródłem nadziei i pociechy dla współwięźniarek.

Ten-Który-Promieniuje: mój Mistrz na samym początku naszych spotkań trudził się, aby mnie wyrwać z letargu i otępienia, zsyłając oślepiającą iskrę światła, które mnie niemal poraziło. Ten-Który-Promieniuje mówił nam o boskim upojeniu, o promieniującej i przemieniającej mocy, o przejściu przez ogień. Hanna (jego „tłumaczka”) musiała się często namyślać, jak przełożyć jego słowa na język ludzki. Bił od nich żar. (...) Mój Anioł zstępował tak nisko, jak tylko to było dla niego możliwe. Hanna unosiła się z kolei ku wyżynom, jakim mogła jeszcze sprostać jej ludzka natura. Na tej „naturalnej” granicy spotykaliśmy się: Anioł, pozostając w pełni sobą, oraz my, pozostający w pełni ludźmi. Bez zacierania czy zamazywania różnic. A jednak odmienność Anioła i człowieka jest tym, co równocześnie decyduje o ich wzajemnej komplementarności, a ta – o ich możliwym zjednoczeniu. Ten pierwszy krok w kierunku urzeczywistnienia Nowego Człowieka wydawał mi się, mimo wszystko, czymś jeszcze bardzo odległym. Czy ta prefiguracja zjednoczenia, którą dane nam było przeżywać, stanie się pewnego dnia udziałem wszystkich?

Ten-Który-Buduje: polem działania wewnętrznego Mistrza Józefa był ten poziom życia, który cechuje pokój i milczenie. Józef był wyciszony i małomówny. Anioł nazwał go kiedyś „Posłańcem Niebios”. Jego zadaniem było uśmierzać niepokój w świecie ogarniętym szaleńczym zgiełkiem wojny. (...) Dla zrównoważenia nieco „bezcielesnej” strony osobowości Józefa jego Mistrz często używał języka budowlanego: „fundament budynku wypełnia się kamieniami”, albo „oto nowy budynek, który trzeba wznieść”, albo „prawo ciążenia wiąże i podnosi”.

Ten-Który-Mierzy: Anioł Hanny działał na środkowym planie życia. (...) Czuwał nad równowagą nieba i ziemi, sił stworzonych i sił tworzących. Był nieprzystępny, zdystansowany, surowy i sprawiedliwy. Hanna odczuwała silnie jego obecność – podobną jakby do intensywnego płomienia błękitnego światła. Kiedy przemawiał jej ustami, twarz Hanny przemieniała się, rozbłyskiwała nieznaną, surową pięknością i królewskim majestatem. Ale Ten-Który-Mierzy potrafił również przybierać oblicze o wiele bardziej swojskie: stawał się Ogrodnikiem, miłośnikiem roślin, które pielęgnował. (...) Tego dnia, kiedy pozbyliśmy się cienia wątpliwości co do istnienia komór gazowych, poznaliśmy smak rozpaczy. Poczuliśmy się dosłownie na dnie, w takiej depresji, że wydawało się niemożliwe, aby Aniołowie mogli nam w tym stanie dotrzymać towarzystwa. Niemniej, to właśnie ów najsurowszy i najbardziej niedostępny z nich – Anioł Hanny – dotarł do nas w tej otchłani i błagał, abyśmy nie tracili ducha.

Aniołowie pouczali nas, że powinniśmy działać zawsze z maksymalną koncentracją, ale nie przywiązując się do tego, co robimy.

Nasi Mistrzowie nie odpowiadali nigdy na pytania podyktowane czystą ciekawością. Warunkiem uzyskania od nich odpowiedzi było zaangażowanie całej istoty pytającego w stawianą przezeń kwestię.

Aniołowie nigdy nie prowadzili nas za rękę, lecz kiedy się wahaliśmy, nie omieszkali przyjść nam z pomocą.
Aniołowie dodawali nam sił, ale zobowiązywali z naciskiem, abyśmy czynili z nich użytek.
Aniołowie nie poddawali nam gotowych rozwiązań, ale wystawiali nas na próbę.
Aniołowie nie udzielali nam porad, ale budzili w nas pragnienie samodzielnego odkrywania nowych możliwości.
Aniołowie zachęcali nas nie do gromadzenia wiadomości, ale do nieustannego szukania i dociekania.
(...) Aniołowie nie serwowali nam „dań gotowych”, ale pobudzali nasz apetyt. Nie karmili nas do syta, ale podsycali nasz głód. I nigdy nie krępowali nas sztywnymi regułami. Jeśli w danej chwili nasza wewnętrzna dojrzałość tego wymagała, wszelkie reguły mogły ulec zmianie. Pedagogia Aniołów nie miała na celu naszej „edukacji”, lecz nasze nieustanne przeobrażenie.

Natura Anioła często wydawała mi się trudna do pojęcia – podczas każdego spotkania odkrywałam nowe jej aspekty, sprzeczne niekiedy z tymi, które dotąd poznałam. Odkąd Anioł wyjaśnił mi, że jestem jego „zgęszczonym” sobowtórem, zaczęłam odczuwać jego bliskość – jakby między nim a mną istniała więź niemal organiczna. A potem... jedno słowo... i znikał gdzieś w lodowato niedostępnych regionach...

Aczkolwiek jeszcze nie jesteśmy zjednoczeni z naszymi Aniołami, to jednak żyjemy poddani wspólnemu z nimi prawu – prawu wzajemności. (...) Zrozumiałam, że jestem odpowiedzialna nie tylko za własny, pomyślny rozwój. Jednym słowem, jednym uczynkiem mogę zadać dotkliwy ból swemu Mistrzowi. Los Anioła, który nie może sprawować pieczy nad swoim „protegowanym”, jest równie tragiczny jak los owego człowieka, który odrzuca jego opiekę. Anioł gotów jest w każdej chwili zjednoczyć się z człowiekiem, ale ten ostatni rzadko mu odpowiada równą gotowością.

Jak spotkać swego Anioła? Wydaje mi się, że należy to pytanie odwrócić i zapytać: jakie przeszkody utrudniają takie spotkanie? Jest ich wiele: poczucie, że się nie jest tego godnym; poszukiwanie czegoś na zewnątrz siebie; pielęgnowanie „sfabrykowanego” obrazu Anioła zamiast rezygnacji z wszelkich wyobrażeń; żywienie zbytniej niecierpliwości w miejsce zaufania; letniość – zwłaszcza niedbałość w pełnieniu codziennych zadań; spodziewanie się „ezoterycznych sensacji” zamiast naturalnego spotkania.

Niegdyś mówiło się o „Aniołach Stróżach” i Kościół przyjmuje ich istnienie. Ale dziś stali się niemodni. Budzą zakłopotanie. Lepiej ich ignorować. Zostali złożeni do zakurzonego lamusa przeszłości. Ale świetliste moce Aniołów nadal rozbłyskują, mimo braku podpory teologicznej, w duszach tych, którzy mają odwagę ich przyzywać. To znak naszych czasów.

Przełożyła i wyboru dokonała Elżbieta Wolicka.
------------------------------------------------
Był czerwiec 1943 r. W Budaliget, małej miejscowości pod Budapesztem, co weekend spotykała się czwórka przyjaciół: Gitta Mallasz, córka wysokiego oficera węgierskiej armii oraz trójka Żydów – Hanna i Józef, małżeństwo prowadzące pracownię artystyczną, i Lili, nauczycielka gimnastyki. Wszyscy czuli wewnętrzną pustkę, żadne z nich nie praktykowało religii. Poczucie przygnębienia potęgowały coraz bardziej dramatyczne wydarzenia: na Węgrzech wzmagał się nazistowski terror wobec Żydów. Pewnego dnia postanowili, że każde z nich opisze własną sytuację wewnętrzną i trudności, z jakimi się zmaga. „Na moje wystąpienie, mdłe i powierzchowne, Hanna zareagowała zniecierpliwieniem; poczuła, że ogarnia ją napięcie i wzburzenie, którego źródła nie odgadywała” – napisała po latach Gitta Mallasz. Jej przyjaciółka zdążyła tylko ostrzec, że od tej chwili to nie ona sama będzie mówić. Tak zaczęły się spotkania z Aniołami, które prawie regularnie trwały przez 17 miesięcy (co piątek ok. godziny piętnastej).
Anielskie przesłania, skrupulatnie notowane podczas spotkań, stały się dla czwórki przyjaciół swoistą katechezą, która nie tylko doprowadziła do przyjęcia chrztu przez Hannę i Lili, ale przygotowała całą czwórkę na tragiczne wydarzenia. Podczas tych miesięcy Gitta na tyle duchowo dojrzała, że podjęła się zadania, jakie przekazali jej Aniołowie – ratowania ludzi dotkniętych bezsensownym, brutalnym złem wojny. W niezwykłych okolicznościach udało jej się uratować dużą grupę żydowskich kobiet. Józef zginął w nazistowskim obozie. Hanna i Lili, odrzuciwszy ochronę, jaką im gwarantował Kościół katolicki, ofiarowały swoje życie dla ratowania Gitty przed wściekłością nazistów.
Historia ta oraz niezwykła moc przesłania duchowych istot sprawiają, że trudno jest przejść obojętnie wobec opublikowanych przez Gittę Mallasz w 1977 roku „Rozmów z Aniołami”. Autorka, a raczej redaktorka owych rozmów, otrzymała wiele listów. Przynaglona przez czytelników, napisała komentarz do pierwszej książki, zatytułowany „Les dialogues – tels que je les ai vécus”, z którego publikujemy fragmenty.

Artur Sporniak, Tygodnik Powszechny

-------------------------------------

Czesław Miłosz O ANIOŁACH

Odjęto wam szaty białe,

Skrzydła i nawet istnienie,
Ja jednak wierzę wam,
Wysłańcy.

Tam gdzie na lewą stronę odwrócony świat,
Ciężka tkanina haftowana w gwiazdy i zwierzęta,
Spacerujecie oglądając prawdomówne ściegi.

Krótki wasz postój tutaj,
Chyba o czasie jutrzennym, jeżeli niebo jest czyste,
W melodii powtarzanej przez ptaka,
Albo w zapachu jabłek pod wieczór
Kiedy światło zaczaruje sady.



Mówią, że ktoś was wymyślił
Ale nie przekonuje mnie to.
Bo ludzie wymyślili także samych siebie.

Głos - ten jest chyba dowodem,
Bo przynależy do istot niewątpliwie jasnych,
Lekkich, skrzydlatych (dlaczegóż by nie),
Przepasanych błyskawicą.

Słyszałem ten głos nieraz we śnie
I, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
Nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:

zaraz dzień
jeszcze jeden

zrób co możesz.

 

 

------------------------------------

Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las?
Czy z napisanej wody pić,
która jej pyszczek odbije jak kalka?
Dlaczego łeb podnosi, czy coś słyszy?
Na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta
spod moich palców uchem strzyże.
Cisza - ten wyraz też szeleści po papierze
i rozgarnia
spowodowane słowem las gałęzie.

Nad białą kartką czają się do skoku
litery, które mogą ułożyć się źle,
zdania osaczające,
przed którymi nie będzie ratunku.

Jest w kropli atramentu spory zapas
myśliwych z przymrużonym okiem,
gotowych zbiec po stromym piórze w dół,
otoczyć sarnę, złożyć się do strzału.

Zapominają, że tu nie jest życie.
Inne, czarno na białym, panują tu prawa.
Okamgnienie trwać będzie tak długo, jak zechcę,
pozwoli się podzielić na małe wieczności
pełne wstrzymanych w locie kul.
Na zawsze, jeśli każę, nic się tu nie stanie.
Bez mojej woli nawet liść nie spadnie
ani źdźbło się nie ugnie pod kropką kopytka.

Jest więc taki świat,
nad którym los sprawuję niezależny?
Czas, który wiążę łańcuchami znaków?
Istnienie na mój rozkaz nieustanne?

Radość pisania.
Możność utrwalania.
Zemsta ręki śmiertelnej.