----------------------------
PONIEDZIAŁEK 6
CZERWCA
400 tysięcy lat
po
Wielkim Wybuchu materia we Wszechświecie była rozmieszczona
bardziej równomiernie niż cukier w herbacie po wielogodzinnym
mieszaniu. W jaki więc sposób powstały gwiazdy, galaktyki, planety
a w końcu i my sami?
Wszystkie zmiany zaczęły się
od mikroskopijnych różnic temperatury równych 0,001%. Odkryto je w
r. 1991 dzięki pomiarom z satelity COBE. Kierujący pracami George
Smoot powiedział, że odnalezienie zarodków naszego świata
było jakby spojrzeniem w twarz Boga.
Zaraz jednak pojawił
się następny problem. Okazało się bowiem, że
te mikroskopijne różnice mają taką
samą strukturę, mimo iż w żaden sposób nie mogły na siebie oddziaływać. Oddalają się z prędkością światła,
więc każda z nich powinna być inna. Jak zdołały zachować
to podobieństwo?
Odpowiedź podał
fizyk Alan Guth. Wszechświat ma momenty, w których wzajemne
oddziaływanie jego elementów jest możliwe. Potem przychodzi czas niewyobrażalnie szybkiego rozprzestrzeniania się
czyli tzw. inflacja. To, co zaobserwowano dzięki COBE, to rozerwane kawałki świata
jeszcze sprzed inflacji i dlatego są do siebie podobne.
Hipoteza ta właśnie
jest sprawdzana. Jeśli się potwierdzi, uzyskamy wiedzę o tym, co
działo się we Wszechświecie prawie natychmiast po Wielkim Wybuchu bo
inflacja trwała od 10 do -23 potęgi do 10 do -33 potęgi sekundy od
początku świata.
Polityka nr 23
PS.
Podziel 1 przez
liczbę, która ma 23 zera a otrzymasz ten ułamek sekundy jaki upłynął
od Wielkiego Wybuchu do inflacji.
----------------------
CZWARTEK 9 CZERWCA
Najtrudniejsze były
tam pierwsze cztery lata. Pracowałem na czarno w szklarniach,
na plantacjach i na polach. Na początku, aby znaleźć jakąkolwiek pracę, przez kilka dni
krążyłem na rowerze po okolicznych gospodarstwach.
Powtarzałem wyuczone słowa: jog er
student ok seker arbete. Ponieważ nie rozumiałem, co mi odpowiadano,
dodawałem: to ja przyjadę jutro. Nej! nej! krzyczał gospodarz albo
zgadzał się i podawał godzinę.
Zacząłem
od układania
chodników i budowania piaskownic na nowym osiedlu. Wytrzymałem
miesiąc. Przy machaniu szuflą czy wożeniu płytek taczkami codziennie
przez osiem godzin, trzeba umieć rozłożyć siły. Nauczyłem się tego
później i całymi dniami mogłem wyrywać podkopane przez maszynę,
wielkie sadzonki drzew. W pierwszej pracy przesypywałem piasek z
takim zapałem, że najpierw ścierpły mi ręce, później brakło tchu i
trzeba było szukać innego zajęcia.
Sadziliśmy tam
tulipany na akord. Pracowali Szwedzi i kilku studentów z Polski.
Szkoda nam było czasu na picie kawy i długą przerwę obiadową. "Myśmy
o to walczyli! Do nas kiedyś strzelano!" - zaprotestowali tubylcy.
Naszym rekordzistom, trzykrotnie szybszym od nich, po miesiącu
zlazły paznokcie u rąk.
---------------------
PIĄTEK 10 CZERWCA
Drugi raz
się poddałem pracując w szklarni. Pąki róż wyrastały miotełkami a
powinna zostać na czubku tylko jedna. Zrywaliśmy te niepotrzebne, aby
ona zajaśniała w pełni. Jeździliśmy samochodem. Gdy róże przekwitły, rodacy
wrócili do kraju a ja znalazłem zajęcie przy porządkowaniu
szklarni u sąsiada.
Wstawałem przed
świtem, jechałem na stację, pakowałem rower do pociągu. Po
kilkudziesięciu kilometrach wysiadałem i znów godzinę na rowerze.
Tam zapamiętałem najtrudniejsze chwile. Jeszcze ciemno, wąska szosa wśród
pól, na poboczach kilka sosen i brzozy. Gdy
padał deszcz i
wiał przeciwny wiatr, lepiej było iść na piechotę. Przejeżdżające
samochody bryzgały brudną wodą. Bezsilność i
droga donikąd. Nie
pierwszy i nie ostatni raz. Ale zawsze można iść. A
jak nie, to nie.
Któregoś ranka nie
zwlokłem się z łóżka. Zadzwoniłem, że kończę pracę. Gdy przyjechałem
po zapłatę, chłop powiedział, że musi podliczyć i zdobyć pieniądze a
ponieważ miałem być także u właściciela róż, więc wypłaci mi
później. Był wieczór, gdy wracałem, zgasił światło i zamknął drzwi.
Nigdy potem nawet nie zadzwoniłem do niego. Podarowałem draniowi
cały miesiąc mordęgi. Nie byłem w stanie upomnieć się o swoje. No,
bo i jak?
-------------------------
NIEDZIELA 12
CZERWCA
Najpierw starałem się
o paszport konsularny, dlatego nie prosiłem Szwedów o azyl. Aby
przedłużyć prawo pobytu, musiałem studiować i otrzymywać stypendium.
Przez cztery lata zaliczyłem więc kursy języka szwedzkiego,
angielskiego, potem semestr pedagogiki a w następnym roku filozofii.
Wszystko na sławnym Uniwersytecie w Lund. Pracując już jako
nauczyciel, aby mieć uprawnienia, zostałem zmuszony do ukończenia
Wyższej "Szkółki" Pedagogicznej w Malmö.
Polonistyka na UJ, do nauczania języka polskiego, nie wystarczyła.
Zarabiałem na życie,
pracując latem w ogrodnictwie

bez pozwolenia.
Dlatego
pani Maria,
załatwiła mi stypendium w instytucji, która korzystała z funduszy prywatnych. Urzędnicy nie wiedzieli, że to ja
sam wpłacam na swoje stypendium, które później wraz z
ich zaświadczeniem, odbierałem. Pranie czystych pieniędzy.
Wszystkie egzaminy
zaliczyłem za pierwszym razem, niektóre na stopień najwyższy.
Świadczy to o tych studiach, skoro uczyłem się w dwóch, dopiero co
poznanych, językach obcych. Chociaż filozofia prawa, czy statystyka z
angielskich podręczników, wymagały ogromnej pracy.
Podczas egzaminów
można było korzystać z dowolnych książek. Osobą pilnującą był ktoś z
administracji i nie sprawdzano tożsamości studentów. Wykładowca
historii pedagogiki, wszystkie pytania przerobił z nami na ostatnich
zajęciach. Na zakończenie tego semestru napisałem wysoko ocenione
wypracowanie p.t. Tresura, jako forma nauczania.
Szczytem zaufania do
młodzieży były jednak egzaminy grupowe na WSP. We dwoje z koleżanką
odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania, podczas gdy reszta opalała się
na trawie, ponieważ zdawaliśmy w ogrodzie. Tę szkołę mógł ukończyć
nawet analfabeta.
-----------------------------
PONIEDZIAŁEK 13
CZERWCA

Miłosz na Wawelu

--------------------------
WTOREK 14 CZERWCA
"...obraz z siatkówki
oka, zostaje kompletnie poszatkowany i musi być na nowo odtworzony.
Od 40 do 50 ośrodków w mózgu współpracuje, żebyśmy mieli wrażenie
świata pełnego kolorów, głębi i ruchu."
"Mózg sam potrafi
wytwarzać obrazy. Właściwie wszyscy powinniśmy stale ulegać
halucynacjom, ale na co dzień dławią je sygnały płynące od wzroku,
słuchu i innych zmysłów."
Dr Oliver Sacks, lekarz i pisarz
"Nie ma zncazeina
kojnoleść ltier skadającyłch się na dane sołwo. Wanże jset tyklo to
żbey pirewsza i osatntia lteria były na soiwm mijsecu; ptzosaołe
mgoą być w cakowłitym niedzłaie a mimo to nadal nie ponwinśimy meić
prombleów z pczerztaenim tego tesktu".
prof. Jerzy Vetulani, neurobiolog.
W Piwnicy pod Baranami czasem zastępował Piotra Skrzyneckiego.
---------------------
ŚRODA 15 CZERWCA
Sunął między garażami
prosto na szosę pod koła samochodów. Zabiegłem mu drogę.
Schował się pod stojącym autem, przyciśnięty
w ciemny kąt. Wypchnąłem go stamtąd do plastikowego worka.
Najlepiej będzie mu
nad Wilgą. Jest tam łąka, są ogródki działkowe a sama rzeka zagrodzi dojście do szosy. Nawet jeżeli już
są tam też i jeże, to one nie traktują innych jako intruzów. No, chyba że chodzi o samicę.
Leżał nieruchomo w
torbie. Po chwili rozwinął się i zaczął szukać wyjścia.
Stanął na tylnych łapach, drapał pazurami ale
ciągle spadał na dno.
- Masz ostre zęby,
spróbuj przegryźć, doradzałem jej. Był tak ciężki, że zmieniłem
mu płeć
gramatyczną. To była raczej samica. Ona potrafi nosić
aż siedem
jeżątek i to dwa razy w roku.
Gdy położyłem ją w
trawie, długo jeszcze pozostała zwinięta bez ruchu.
W końcu wystawiła
czarny guzik nosa, rozejrzała się i podreptała
prosto przed siebie.
ZAGADKA - A ile
jeż ma kolców?
1- 500? 2- 5000? 3- 50000?
Tu odpowiedź:
PS.
Dwóch juhasów znalazło
jeża.
-To je iglok!
mówi jeden.
-To je śpilok! mówi drugi. Nadszedł baca:
-To nie je ani iglok, ani śpilok. To
je kolcok!
---------------------
PIĄTEK 17 CZERWCA
"Kto nie buduje, ten
musi burzyć".
Antoni Kępiński
----------------------
WTOREK 19 CZERWCA
OSZUKANI PRZEZ
DEWELOPERóW
GDAŃSK
15O mieszkań - osiedle
przy ul. Dąbka
120 m - osiedle Cztery
Pory Roku
100 m - osiedle
Kryształowe
48 m - blok przy ul.
Nieborowskiej 34
28 m - Pruszcz Gdański
KIELCE
96 m - blok przy ul.
Chęcińskiej
KRAKóW
180 m - bloki przy ul.
Wierzbowej - TO MY
100 m - domy przy ul.
Twardowskiego
100 m - blok przy ul.
Kijowskiej
100 m - osiedle Za
Fortem
100 m - osiedle Żubr
-
Niepołomice
SZCZECIN
100 m - osiedle w
Mierzynie koło Szczecina
WROCŁAW
75 m - osiedle Pod
Platanami
60 m - domy
wielorodzinne w Iwinach
34 m - Osiedle Leśne
17 m - osiedle przy
ul. Zielonogórskiej
www.wierzbowa.org
---------------------
PIĄTEK 24 CZERWCA
Za oknem, ponad
garażami,
krąży stado gołębi. Czasem lecą prosto na nasz blok. W
ostatniej chwili, tuż przed szklanym balkonem, podrywają się do góry jak samolot na pokazach
lotniczych.
Ptaki latające w
grupie, korzystają z prądów powietrznych, które powstają za tymi, co
są na przedzie. Nie dotyczy to jednak gołębi. Aby zachować między
sobą odpowiednią odległość, muszą częściej machać skrzydłami a
nagłe, ostre zwroty powodują przeciążenia takie jak u astronautów
podczas startu.
Dlaczego więc, mimo
to, gołębie latają razem?
- Nie wiemy,
odpowiadają biolodzy, być może w ten sposób czują się
bezpieczniejsze a może to jakiś rytuał.
-------------------------
NIEDZIELA 26 CZERWCA
u sąsiadów

-----------------------------
PONIEDZIAŁEK 27 CZERWCA
W przyrodzie pewne cechy organizmu początkowo
zupełnie nieprzydatne, po jakimś czasie mogą służyć do powstania
całkiem nowych umiejętności. Tak na przykład z kości szczękowych
pierwotnych ryb, rozwinęła się możliwość odbierania dźwięków, czyli słuch.
Nazywa się to preadaptacją.
Podobne zdarzenia mają miejsce nie tylko w naturze. Twórcy maszyn
liczących nawet nie śnili o możliwościach, jakie pojawiły się dzięki
komputerom. Dlatego nigdy nie będziemy wiedzieć, co
jeszcze może się wydarzyć. Nieprzewidywalność jest
istotną cechą przyrody, kultury ale także i naszej
codzienności.
Bioinformatyk Stuart Kauffman widzi w tym źródło nowej,
świeckiej świętości: "Wierzę w istnienie wspaniałej,
zadziwiającej kreatywności we Wszechświecie. Nie można się do niej
pomodlić, nie można się zwrócić o pomoc, ale można jej za te
wspaniałości podziękować. To dużo!".
WYWIAD ze Stuartem Kauffmanem
cd niżej:
-----------------------
WTOREK 28 CZERWCA
Kreatywność
nie znaczy tylko, że z tego, co już było, powstaje nowe. Słuch,
który się wyłonił dzięki kościom ryby, jest całkowicie
inny od nich. Aby o nim mówić, potrzeba nowych pojęć i nowych praw. W żaden sposób
nie można go opisać i wyjaśnić na poziomie, z którego pochodzi.
Zjawisko wyłaniania
się w przyrodzie czegoś gruntownie nowego, nazywane jest emergencją.
Woda składa się z
tlenu i wodoru. Połączone razem, dają coś tak cudownie odmiennego,
że gdyby ona nie istniała naprawdę, nikt by nie uwierzył, że to
możliwe. Że ten płyn powstał z czegoś lotnego.
Podgrzana, przypomina sobie jak kiedyś unosiła się w powietrzu. A jeszcze:
twardy lód, wilgotność, oceany, rzeki, deszcz, pływanie, potop, chrzest... i to w
niej WYŁONIŁO SIĘ życie.
---------------------
ŚRODA 29 CZERWCA
"Jak wielkie są
dzieła Twoje, Panie, jak głębokie Twoje zamysły".
"Wszystkieś w
mądrości uczynił, pełna jest ziemia bogactw Twoich".
"Sławię Ciebie, bo
cudowne są Twoje dzieła, a dusza moja wie to dobrze".
Psalmy
92, 104, 139
--------------------
KONTAKT
CD
lipiec

jeż ma 5 000
kolców
|