nasz blok
pod balonem
--------------------
PIĄTEK 1 STYCZNIA

----------------------------
CZWARTEK 7 STYCZNIA
Nielegalni sublokatorzy.
Pierwsze były komary. Ze wszystkich stron otacza nas woda. Wisła,
Wilga, kamieniołom to ich mateczniki. Gdy noce stawały się coraz
zimniejsze, setkami garnęły się do światła.
Kilka razy balkon dokładnie
sprawdziła osa. Szukała miejsca na swoje osiedle. Na wakacjach, gdy
przez miesiąc nie było mnie w domu, wlatywała przez uchylone okno i
uwiła gniazdo we wnętrzu gitary. Łączą nas specjalne układy. Osa
może mnie zabić. Przekonałem się o tym 10 lat temu w górach, gdy nad
ranem wleciała do namiotu. Pół śpiąc odganiałem ją znad dziecka,
które było z nami i wtedy obudziło mnie jej ukłucie. Najpierw
wysypka i swędzenie. Poszedłem do strumyka, by się umyć i już nie
mogłem wrócić. Położyłem się na pełnej kwiatów polanie i dusząc się, czekałem co
będzie dalej. Po godzinie wszystko
minęło.
Ja zostałem.
Gdy w grudniu wniosłem do
pokoju skrzynki, w których rosną wrzosy. Przez kilka dni wieczorem,
miałem skaczące towarzystwo.

Podobne do małego konika
polnego, siadało to na gazecie czy książce, by nagle, jak z procy,
zniknąć pod kloszem lampy.
Co pewien czas pojawia się
biedronka. Wiem, że może tak przetrwać całą zimę. Trzeba tylko uważać
przy odkurzaniu. O jednej takiej napisałem nawet
bajkę.
Jest tu także jej bajkowy kolega,
mały pająk Michaś. Najpierw siedział w rogu łazienki, teraz
przeniósł się do pokoju. Wczoraj widziałem go jak łaził po czubku choinki.
Zastawił tam swoją siatkę a właściwie spadające w dół prawie
niewidoczne, białe niteczki. Może uznał, że na choince brak
anielskich włosów? Przeważnie jednak poluje obok scindapsusa.
Jeden z tych kwiatków dostałem
już wyrośnięty a wraz z nim całą kolonię mikroskopijnych muszek. Nigdy
nie widziałem takiego maleństwa, które umie latać. A przecież muszą
mieć jeszcze jakieś wewnętrzne organy. Serca chyba nie mają. Wszystko w nanorozmiarach. Ogrodniczki z
Kapelanki poradziły mi podsuszenie
kwiatków. Zostawiłem je na trzy tygodnie bez podlewania. Nie pomogło.
Gdy to piszę, nad kaloryferem
usiadła mała ćma (ciemka?). Rozłożyła wąskie, ciemno-brązowe skrzydełka.
Idealnie pasują do wszechobecnego jasnego orzecha.
Na wszystko to, z wyjątkiem
osy, można spoglądać z rozbawieniem.
Zwłaszcza jeśli się wie jak
bywało dawniej. Hanna Malewska w Apokryfie rodzinnym, opisując
warszawskie mieszkania wspomina, że w każdym były pluskwy, z
którymi nie umiano sobie poradzić. Nocowałem kiedyś w warszawskim
bloku. Nad ranem chciałem sprawdzić dlaczego pieką mnie nogi,
odkrywam kołdrę a tam cały rój jak rozsypane "rodzynki".
----------------------------------
PONIEDZIAŁEK 11 STYCZNIA
Po studiach, kilka miesięcy
mieszkałem na Kazimierzu ze znajomym matematykiem i robotnikiem budowlanym. Wchodziło się po zewnętrznych schodach na balkon-galerię
a z niej prosto do maleńkiej kuchenki. Pokój z naszymi łóżkami był
przejściowym do pomieszczenia właścicielki.
Gdy podróżowałem po Italii
autostopem, spod Perugii zabrał mnie ksiądz. Obiecał, że
pokaże mi coś niezwykłego i zawiózł do osiedla focolarinów. Całe
wzgórze jednakowych małych domków. Zamieszkałem
razem z Holendrem, Japończykiem i jeszcze dwoma młodymi z różnych
krajów.
Każdy miał własny pokoik. Rano po mszy św. szli do pracy. Zarobione
pieniądze oddawali do wspólnej kasy. Spotkałem tam niewidomego Polaka ze Śląska. Są też takie osiedla, w których
mieszkają małżeństwa. Idea zakonu dla ludzi świeckich.
Zaraz po powrocie do kraju
zaproponowano mi mieszkanie w małym domku na ul. Spadzistej (dziś
Hofmana) niedaleko Kopca Kościuszki. Razem z właścicielką domu i
moim przyjacielem
Krzysztofem postanowiliśmy żyć jak focolarini.
Z oddawaniem pieniędzy nie było problemu, bo oni byli studentami a ja
pracowałem w domu dziecka,
więc mieliśmy tylko tyle, co na
życie. Mimo iż odbyło się tam
kilka ciekawych spotkań, po roku idea
wyparowała. Właściwie nie wiem dlaczego tak szybko. Na pewno
przyczyniły się do tego spartańskie warunki, brak łazienki, w zimie
woda w wiadrze zamarzała i wygódka na zewnątrz. A powierzchowne naśladownictwo
zakonu to
było widocznie o wiele za mało.
------------------------------
CZWARTEK 14 STYCZNIA
Las, śnieg i narty.
Drzewa teraz ciemniejsze, bo na
białym tle. W tym kolorze szczególnie brzozom do twarzy. Polana jak stół wigilijny
przykryta obrusem śniegu. W słońcu przyprószona diamentowym pyłem i
nieskończonością szaro-białych odcieni. A wszystko nowe.
Długo szukałem winorośli.
Zostało z niej tylko cienkie pnącze ukryte pośród gałęzi krzewu,
który służy jej za podpórkę. Gdzież jej palczaste, wielkie liście?
Gdzie granat winogronowy? Odszedłem ze smakiem w ustach, który się nie
zmienił.
Gdy las zimą taki inny, to być
w nim także trzeba inaczej. Sunę w dół wśród pagórków, gdzie nikt
jeszcze nie był, tylko ślady zająca albo czarnej wiewiórki. Uciekają
drzewa.
Jeśli jest nam dane
zakosztować, jak to jest w innym świecie być aniołem, to w lesie,
zimą na nartach.
------------------------
ŚRODA 20 STYCZNIA
Do wieku XIX malarze
przedstawiali świat, który był wymyślony. Żaden z nich
krajobrazu nie malował w plenerze. Tak długo doskonalili imitację
rzeczywistości aż Cabanel czy Gerome osiągnęli to, co dzisiaj
nazwalibyśmy HD.
Dopiero impresjoniści wyszli z atelier
na światło dzienne i zamiast wymyślać ideały, odtwarzali własne wrażenia.
Każdy inaczej.
Cezanne pragnął namalować PEŁNIĘ
DOŚWIADCZENIA człowieka patrzącego na świat.
Gdy doświadczamy czegoś, to co widzimy, łączy się z tym, co wiemy i z tym, co
czujemy. Wszystko odbywa się w ruchu a więc ciągle zmienia.
Odtworzyć to na płaskim, nieruchomym płótnie, przecież to
niemożliwe.
Kiedyś w kopenhaskim muzeum wszedłem
do małej sali, w której wisiał tylko jeden obraz. Zatrzymałem się
przed nim i nie mogłem oderwać wzroku. Poszedłem dalej, ale ciągle
wracałem z powrotem.
Dziś, po 20 latach powiesiłem
ten
obraz
u siebie na ścianie.

-----------------------------
PIĄTEK 29 STYCZNIA
Jeśli niemożliwe jest namalować
doświadczenie, to tym bardziej opisać je. Szczególnie wyjątkowe, jak
zachwyt przed obrazem.
I to takim, na którym widzimy
przypadkowo zgromadzone przedmioty. Wyszczerbiony talerz, buteleczka
z nalepką, na kancie stołu złazi farba. Rysunek niewprawny, flakon
przechylony, jabłka zachodzą na siebie, kwiatki nie wiadomo jakie
(irysy, cyklameny i geranium). A
z bliska jeszcze widać setki maźnięć pędzlem i to w przeróżnych
kolorach. Jak wytłumaczyć mimo tego, doświadczenie absolutnej
harmonii? Tym większe, że nie
symetryczne, wylizane czy zrozumiałe.
-----------------------------
SOBOTA 30 STYCZNIA
Na początku XV w. Brunelleschi
sformułował zasady
perspektywy geometrycznej, zgodnie z którymi
przedmioty zmniejszają się wraz z odległością. Daje to wrażenie
głębi. Od tej pory wszyscy malarze na różne sposoby będą stosować tę
iluzję.
W warunkach naturalnych, każde z
naszych oczu widzi przedmiot pod innym kątem i dzięki temu powstaje trzeci
wymiar. Perspektywa, cień czy ruch to wrażenia drugorzędne.
Korzystają z nich, nawet o tym nie wiedząc, ludzie z wadami wzroku.
(A jest ich niemało. W samej Anglii ponoć aż trzy miliony).
Cezanne zerwał z fikcją
perspektywy geometrycznej. Zamiast niej wypracował własną
perspektywę barwną.
Gdy patrzymy na świat, kolory ciepłe wydają się nam być bliżej niż
kolory zimne. Dlatego na tym obrazie, stół jest żółtawy a ściana w
tle to odcienie niebieskiego. Dzięki temu możemy widzieć głębię
patrząc na dowolny jego fragment a nie tylko w kierunku zbiegających
się linii geometrycznych. Pozwala to też na wykorzystanie
światłocienia do innych celów niż perspektywa, tutaj w nieostrych i szerokich konturach rysunku
czyli takich, jakie widzimy w rzeczywistości. Barwy są czyste
ponieważ cień przedmiotów jest prawie niewidoczny. "Zamiast osiadać,
ulatnia się, rozpływa. Zbłękitniały, staje się częścią ogólnego
oddechu powierza" - P.Cezanne.
Ten kontrolowany chaos nie
stara się imitować rzeczywistości, lecz ją zastąpić.
Od tej pory
malarze, korzystając z odkryć Cezanne'a, będą odchodzić
od tworzenia iluzji i budować własny autonomiczny świat.
PS.
"- Bambus? Przecież to
kompletnie nie przypomina bambusa!
- Tak, ale niełatwo jest
osiągnąć całkowity brak podobieństwa. Nie każdy to potrafi." Ni Zan,
chiński malarz z XIV w.
..............................
PS. Bardzo łatwo można
sprawdzić czy nie mamy wady wzroku w widzeniu głębi. Wystarczy
patrząc jednym okiem, wyciągnąć rękę prosto przed siebie i kciukiem całkowicie
zasłonić dowolny przedmiot w pokoju. Następnie należy otworzyć oko
i równocześnie zamknąć to drugie otwarte. Zasłonięty przedmiot powinien ukazać się w
pewnej odległości od kciuka.
Teraz ponownie, najpierw
przesuwamy kciuk tak, aby zasłonił ten przedmiot a następnie, otwieramy oko zamknięte
i zamykamy to
otwarte. Przedmiot znów powinien pojawić się w takiej samej
odległości od kciuka jak poprzednio. Powodzenia.
-----------------------------
NIEDZIELA 31 STYCZNIA
"Czuję, że jestem zabarwiony
wszystkimi odcieniami nieskończoności... Stanowię jedność z moim
obrazem... Przenika mnie słońce jak daleki przyjaciel, rozgrzewa
moje lenistwo, zapładnia je. Kiełkujemy." Paul Cezanne
KONTAKT CD
luty
|