CZWARTEK 14 STYCZNIA
Las, śnieg i narty.
Drzewa teraz ciemniejsze, bo na
białym tle. W tym kolorze szczególnie brzozom do twarzy. Polana jak stół wigilijny
przykryta obrusem śniegu. W słońcu przyprószona diamentowym pyłem i
nieskończonością szaro-białych odcieni. A wszystko nowe.
Długo szukałem winorośli.
Zostało z niej tylko cienkie pnącze ukryte pośród gałęzi krzewu,
który służy jej za podpórkę. Gdzież jej palczaste, wielkie liście?
Gdzie granat winogronowy? Odszedłem ze smakiem w ustach, który się nie
zmienił.
Gdy las zimą taki inny, to być
w nim także trzeba inaczej. Sunę w dół wśród pagórków, gdzie nikt
jeszcze nie był, tylko ślady zająca albo czarnej wiewiórki. Uciekają
drzewa.
Jeśli jest nam dane
zakosztować, jak to jest w innym świecie być aniołem, to w lesie,
zimą na nartach.
-----------------------
WTOREK 9 LUTEGO
W Skałkach jest siedem różnych jaskiń. Największa z nich to Grota (Jaskinia)
Twardowskiego (500 m). Można do niej wejść,
usiąść i przekonać się jak mieszkano kiedyś a następnie wrócić do domu i
przeżyć kulturowy szok.
Niedaleko stąd, w pieczarach Nad Galoską (18 m) i Na Gołąbcu
(25 m), człowiek mieszkał już 120 tysięcy (!) lat temu. Droga z
jaskini do naszych domów trwała tysiące lat. Teraz przechodzę ją w 20 minut. Niewyobrażalny
bezmiar czasu zamieniam na niecałe 2 kilometry przestrzeni.
Są języki, w których w ogóle nie ma
formy czasu a jest on opisywany tylko przestrzennie. Podobnie jak i my
mówimy, że święta się "zbliżają". (Ale gdzie są teraz te święta, które
dopiero "nadejdą"? Albo gdzie jest to, co działo się przed chwilą?)
Czas nie ma prawie żadnych właściwości.
Nie można go zobaczyć czy dotknąć, nie ma smaku ani zapachu. Jedną
właściwość ma na pewno: kierunek. Postrzegamy go jako ruchomy punkt, albo
jako linię, na której to co było, jest za nami a
przyszłość widzimy przed sobą. Na co dzień jednak, tak jak grotę
zamieniliśmy w wygodne mieszkanie, podobnie udomowiliśmy ten naturalny czas.
Najpierw trzeba było nadać
imiona poszczególnym dniom. Następnie połączyć je w tygodnie, miesiące, lata
i wieki.
------------------------
NIEDZIELA 14 LUTEGO
W ten sposób dni zostały wyzwolone spod
władzy słońca i księżyca. Można je oznaczać liczbami i nadawać im dowolne
znaczenie. Dzielić, mierzyć i wypełniać ich czas działaniem. A także nie
działać. Nie-dziela to czas, który ma swój sens bez naszego krzątania.
Przypisanie dni liczbom, które przecież nie mają
końca, pozwala dostrzec nieskończoność czasu. Innym naszym sposobem na
dotknięcie
wieczności jest ciągłe powtarzanie tego samego dnia. Tak zatrzymujemy czas
niedzieli. Jest to czas święty, bo przez powtarzanie trwa wiecznie taki sam.
Nie było i nie będzie dnia
ważniejszego. W tym dniu (ros.woskriesienie) została pokonana ohyda tej
Ziemi, śmierć.
Dlatego ten dzień nie potrzebuje żadnego innego sensu. Tego dnia nie wolno
zaśmiecać czymkolwiek jeśli chcemy, by jego właściwy sens trwał.
PS.
Przeszłość - to jest dziś, tylko
cokolwiek dalej.
C. K. Norwid
----------------------
SOBOTA 6 MARCA
W Skałkach, podczas wojny, tam
gdzie dziś jest Zalew,
w kamieniołomie pracował Karol
Wojtyła. Kilka zdań wyjętych z jego poematu:
Słuchaj, kiedy stuk młotów
miarowy...
Przecież nie tylko ręce
opadają ciężarem młota...
Dłonie są krajobrazem
serca...
Kamienie mają krawędzie
ostre jak noże...
Słońce, lipcowe słońce.
W kamieniach biały pożar...
Tory kolejki, kilofy i w
górze nad nami płot...
- tam kilofy rozrzucone na
torze...
Wagonik ginie w
kwiatach...
I znów zostaje milczenie
między sercem, kamieniem i drzewem...
Kamieniołom 1956
-----------------------------------
ŚRODA 10 MARCA
Jaskinia Twardowskiego a w niej dziesiątki niedopalonych
świec. Wieczór przy świecach? Gdy jednak oczy przywykły do
ciemności, zobaczyłem, że świece są z lodu i na każdą ze sklepienia
kapie woda.
Wbite w ziemię sople? Być może
te baryłki lodu, tak jak
śryż, mają swoją własną nazwę.
"Sople" pochodzą od "sapania". Przeziębione dziecko, z wiszącym soplem
u nosa i jego ciężki oddech stworzyły to słowo, które tu jest
zupełnie nie na miejscu.
A gdyby tak przyjść do tej
groty wieczorem i zapalić prawdziwe świece pomiędzy lodowymi?
PS. Te zamarznięte nacieki na
dnie jaskini, nazywają się stalagmitami lodowymi. W Słowacji jest
Jaskinia
Dobszyńska, w której pokrywa lodowa
sięga 26,5 m grubości. Występują w niej także lodospady.
-----------------------
SOBOTA 13 MARCA
Leżała na skraju ścieżki. Z
daleka widać było tylko szary, puszysty ogon. Wychudła, z białą
plamą na brzuchu. Łapki miała złożone jak wtedy, gdy trzymała w nich
orzecha. Widywałem ją nieraz jak biegła przez drogę, buszowała w
krzakach, albo obejmując pień drzewa, zaciekawiona patrzyła z góry.
Martwa wiewiórka.
---------------------
ŚRODA 17 MARCA
Z mojego okna widać Skałki
Twardowskiego a właściwie górną część ściany, jednego z
dwóch wielkich uskoków. Drugi wznosi się od
północnej strony, nad Wisłą.
Skałki nazwano imieniem krakowskiego czarnoksiężnika, który miał tutaj swoją szkołę magii.
Eksplozja w niej spowodowała, że powstało to wzniesienie.
W samym centrum znajduje się
kamieniołom. W roku 1990 wypełniony wodą utworzył, połączone
przesmykiem, dwa jeziorka. Ich ściany przekraczają wysokość 40
metrów.
Te wapienne skały powstały
ponad 200 mln lat temu (Jura) na dnie morza, ze szkieletów,
podobnych do raf, organizmów. Używa się ich do produkcji wapna i
cementu. Jest z nich zbudowana Brama Floriańska i maszkarony w
Sukiennicach. Na nich stoi Wawel, klasztor tyniecki, zamki na szlaku
Orlich Gniazd i my ponieważ nasze kości są zbudowane z fosforanu
wapnia.
.............................
PS. Przy drodze wiodącej do
Skałek od strony północnej, postawiono tablicę informacyjną.
Wypisałem z niej kilkanaście niezrozumiałych słów i poprosiłem o
wyjaśnienie Ewę, która przez 4 lata studiowała geologię:
Platforma abrazyjna, turon,
miąższość ławic, słabo zwięzłe, konkrecje, nieuławicone, szelfowe,
facje, mikrobialno-gąbkowe, osady stokowe, drążenia jeżowców,
wciski, zdolomityzowane, w diogenezie, latyfikacja, epigenetyczne,
powierzchnie ciosowe, strefy przyuskokowe w przystropowych partiach.
Są tam też takie zdania:
Nieuławicone wapienie
skaliste...charakteryzują się brakiem uławicenia...
Utwory epigenetyczne nie są
związane z określoną facją wapieni i wydają się preferować strefy
przyuskokowe w przystropowych partiach osadów jurajskich.
A ja, na tablicy informacyjnej,
wydaję się preferować bardziej przystępny język.
------------------------------
PONIEDZIAŁEK 22 MARCA
Dziś w Skałkach na pagórku po przeciwnej
stronie ściany alpinistów, zakwitł pierwszy kwiat.
Pięciornik wiosenny, jeden spośród 30 występujących u nas
gatunków. Kwitnie od marca do maja. Polecany jest na skalniak, lub jako roślina okrywająca zbocze.
Nad Wisłą, na początku
marca, pierwszy zakwitał malutki, niebieski przetacznik.
------------------------
WTOREK 23 MARCA
W lesie na polanie leżał wielki, wapienny kamień. Wyglądał jakby
przez długi czas leżał obok korzeni drzew, albo jak rzeźba Henry Moore'a z okrągłymi
prześwitami. Nagle zniknął. Gdy po kilku dniach pojawił się przy
ścieżce, jeden
bok miał ociosany i tam wmurowano mosiężną tablicę z napisem:
ALEJA ELVISA PRESLEYA.
Podobny, tylko bardziej kiczowaty, z wyrzeźbioną głową
przypominającą piosenkarza, we wgłębieniu zalanym żółtym,
zastygłym kisielem,
stoi już od dawna przy wejściu do lasu.
Po drugiej stronie polany widać grób. Zardzewiały krzyż,
kopiec ogrodzony deseczkami z dykty, zamiast tablicy, kawałek białych drzwi
wbitych w ziemię a na nich kartka papieru:
Helena Patynowa
(Patyna)
Nauczycielka
Zastrzelona w tym miejscu przez patrol niemiecki
w
dniu 08.08.1944 roku.
2008 Były uczeń J. M. Jankowski
Na grobie sztuczne kwiaty i kilka
wypalonych zniczy.
-------------------------
WTOREK 13 KWIETNIA
Moje myśli to nie rzeczywistość. Po
latach myślenia ja to już wiem. Z
zamkniętymi oczami dałbym sobie radę ze wszystkim co konieczne, by żyć. Ale
przecież nie o to chodzi.
To potrafią kwiaty, gołębie i
nawet delikatna ropucha, którą wczoraj spotkałem na leśnej ścieżce. Na mój
widok zamarła w bezruchu udając, że jej nie ma. Patrzyła tylko uważnie
swoim pozłacanym okiem. Nie wiem co widziała. Ona też nic nie wie
o moim świecie. Jak niebotycznie daleko musi być dla niej moje sztuczne oko, którym z pomocą dwóch cyferek
(0-1), uwieczniłem ją jednym
kiwnięciem palca.
Ale nie chodzi o to co widać, lecz o
cały ten ogromny świat, o którym wiem, że jest i nic poza tym. Na przykład
Wawel. Stoi niedaleko, na wapiennej skale. Podziwiam go prawie co dzień,
ale nawet jedną myślą nie próbuję dotknąć, bo wiem, że to nie będzie to. Mogę zanotować, że królowie, św. Stanisław, dzwon, ślady
po Norwidzie i Chopinie a nawet czakram i magnolie, ale przecież nie o to
chodzi.
Wiele mnie dziwi po powrocie zza morza,
ale chyba najbardziej, gdy ktoś swoje myśli bierze za rzeczywistość. I nawet
przez myśl mu nie przejdzie, że może być zupełnie inaczej. Przynajmniej nie
spotkałem jeszcze nikogo, kto by mi to powiedział. A przecież widać, że coś
się nie zgadza, gdy my nie zgadzamy się z innymi i o tej samej rzeczy mówimy
różnie, choć sama rzecz jest jedna. Niektórych to bawi i robią nam z tego cyrk.
Inni łączą się w grupy sądząc, że skoro wielu myśli tak samo, to ich myślenie
musi być rzeczywiste. Rzecz jest jedna, ale czy nam chodzi o nią, czy tylko o to,
by NASZE myślenie było rzeczywiste?
Ja
nie mam głowy do spraw większych niż dzikie kwiatki i małe ptaki, chociaż
ich piękno jest też niepojęte. O wielkich rzeczach boję się myśleć a cóż
dopiero mówić. Wystarczy mi, że są. Gdy byłem młody i głupi, tylko o nich
pisałem. Ale teraz
nie jestem już młody a o głupocie nic nie powiem, bo to też niemała sprawa.
Przy rzeczach większych niż moja głowa, a jest ich nieskończenie wiele, wolę
zamilknąć a wtedy, być może, one same w swoim czasie powiedzą mi coś o
sobie. No tak, ale do tego niezbędna jest trudna choć prosta wiedza, że
nasze myśli to nie rzeczywistość.
-------------------------
PIĄTEK 30 KWIETNIA
i znów zakwitły jabłonie
--------------------
ŚRODA 23 CZERWCA
BURAKI w Skałkach
spalona ławka
wycięte drzewa
---------------------
SOBOTA 31 LIPCA
ZE SKAŁEK
"Witajcie - wy, których dni
upływają pod sufitem.
Witajcie u mnie, pod
Niebem".
Edward
Redliński - Konopielka
----------------------------------
CZWARTEK 7 PAŹDZIERNIKA
W Skałkach, na polanie obok
austriackiego fortu, pani rzucała patyki a mały terier je przynosił.
Drugi, większy, stał spokojnie między jej nogami. Pytam skąd taka różnica?
- Bo ten tutaj jest ślepy. 9 lat temu
przestał widzieć. Kupiliśmy drugiego, żeby go trochę rozruszał.
W Zakopanem wracaliśmy wieczorem znad
Czarnego Stawu (nie Polski czy Pod Rysami, tylko Gąsienicowy). Przy mostku
nad Chycowym Potokiem siedział piesek. Zarośnięty i brudny. Także terier
szkocki .
- Co ty tu robisz tak późno? pytam.
- Nie mów do niego, bo pójdzie za nami,
ostrzegła mnie siostra.
I rzeczywiście przeszedł z nami nad potokiem.
Wyjąłem z plecaka nie zjedzoną kanapkę, łamię a on niecierpliwie staje na
tylnych łapach, oblizuje się a ogon jak metronom przy molto vivace. Ktoś go
przywiózł i zostawił. Robotnicy z tartaku obok dokarmiali go już od paru
tygodni. On nie rozumie, że właściciel się go pozbył. W jego pieskim łebku
nie ma możliwości porzucenia, dlatego idzie za każdym i przesiaduje w
miejscu, gdzie go zostawiono, bo przecież pan wróci.
Jest taka modlitwa, w której pies mówi
do swego Stwórcy,
Panie Boże, tylko my dwaj, Ty i ja,
rozumiemy co znaczy wierność.
-----------------------------
To już jesień
w Skałkach też
i jeszcze bardziej
sześć dni później
-----------------------------------
CZWARTEK 14 PAŹDZIERNIKA
Dziś nie byłem nastrojony do sprzątania Skałek. Podniosłem tylko pudełko po papierosach
rzucone kilka metrów
od kosza i woreczek z odchodami psa. Obiecałem też
sobie, że przyjdę z workiem i pozbieram butelki po piwie. Zostawili je na skarpie,
z której widać Wisłę i Las Wolski.
World
Wildlife Fund ogłosiła raport o stanie zdrowia i o chorobach naszej planety.
Zbadano 2,5 tysiąca gatunków zwierząt. Policzono kto żyje ponad stan. Gdyby
to, co może nam dać nasza Ziemia, podzielić równo na każdego, bogate narody
ucztują tak, jakby miały kilka Planet. My także nieźle
balujemy, zużywamy dwa razy więcej niż się nam należy. Splajtowalibyśmy
wszyscy już dawno i byłaby pustynia, ale zabieramy tym, co żyją w skrajnym ubóstwie
i nie potrafią korzystać ze swego. Jak długo?
Najszybciej zabraknie wody. Już miliard
ludzi nie ma dostępu do pitnej.
A może potrafimy zapobiec
bezmyślnemu zniszczeniu a potem mieć tylko tyle, ile nam potrzeba. Wciąż
więcej i więcej, to już nie głupota, to samobójstwo.
Natura nie dewastowana potrafi się
odrodzić. U nas
bobrów przybyło! To dlatego spotkałem je nad Wilgą. A w całej strefie umiarkowanej
liczba gatunków w morzu i na lądzie wzrosła aż o jedną trzecią.
-----------------------------------
NIEDZIELA 17 PAŹDZIERNIKA
Podnosząc w lesie pudełko L&M LINK
powtórzyłem to, co dawno zapomniane. W dzieciństwie zbierałem opakowania po
papierosach. Jarosław. Mijam kościół Reformatów i nagle obok chodnika wielkie, lekko podłużne, o zaokrąglonych brzegach z bibułką w
środku, zamykane jak papierośnica a na wierzchu kolorowe zdjęcie.
W całej wsi tylko jeden chłopiec miał
kartę zrobioną z tego pudełka.
Przebijała wszystkie inne, Grunwaldy,
Dukaty, Mewy, o Sportach czy Mocnych nie wspominając.
Belweder! Gdy się
spotkają oba, będzie wojna. Nie pamiętam kto wygrał, być może nigdy nie
próbowaliśmy grać ze sobą.
LINK mimo iż błyszczy srebrem, byłby
niżej od Dukatów, bo to jednak tandeta z czarną klepsydrą memento mori. Ucieszyłby mnie wtedy,
teraz podniosłem go z obrzydzeniem i wrzuciłem do kosza.
----------------------------------------
PONIEDZIAŁEK 25 PAŹDZIERNIKA
Ścieżka utkana ze złota.
Złoty kobierzec na ziemi.
Bogactwo na parę dni.
Tylko
akacja niezmiennie zielona.
-----------------------------------
PONIEDZIAŁEK 1 LISTOPADA
moja
rzeżba na tle Skałek
-----------------------
ŚRODA 8 GRUDNIA
Po południu wyszło
słońce i wyciągnęło mnie w Skałki. W lesie z naprzeciwka
wybiegł wielki, kudłaty pies. Zajęty swoim tropem, przeszedł
obok nie odrywając nawet nosa od śniegu. Ukazała się
też jego pani, zaczerwieniona jak słońce, które ostatnich
kresów nieba dochodziło. Mówiła coś do komórki i gdy mnie
mijała, usłyszałem:
- być może uda się coś
jednak.
Czy można pełniej
wyrazić niepewność? Mówi o niej każde z tych kilku słów.
"Być może", o niewiadomej.
Trzeci wyraz, o bezosobowym losie szczęścia, bo nie
powiedziała "uda
mi
się", tylko nie wiadomo komu to się uda. I nie żadne
"to", tylko nieokreślone "coś".
Dopiero na
końcu słabiutka nadzieja w tym "a jednak".
To sama esencja naszego
działania. Tak wiele jeszcze nie zależy tu od nas. Nie
tryskamy pewnością innych narodów. Próbowałem przetłumaczyć
ten zwrot na język szwedzki ale to niemożliwe. Tam każde
zdanie musi mówić kto? i co? robi. Nawet o śniegu mówią "to
śnieży".
Ponieważ nie miałem
ołówka więc by nie przeinaczyć tego powiedzenia,
zapisałem je palcem na wodzie. To najwłaściwsze miejsce dla
wielokrotnej niepewności.
A jednak tutaj będzie
ona trwać.
Poszedłem dalej
asfaltową drogą. Po śladach widać, że była odśnieżana. Przy
forcie obronnym traktorzysta zamiast pojechać prosto,
skręcił na polanę. Tam prowadzi ścieżka wydeptana przez
pieszych i nie ma co odśnieżać. Zdarł więc trawnik z
pagórków a na samej polanie rył wokół rosnącego na środku
drzewa.
Za taką ułańską
fantazję należy mu się coś! Zanim osobiście znajdę tego
jeźdźca bez głowy, chciałem go jakoś uhonorować i postawiłem
mu tam pomnik.
--------------------------------
PIĄTEK 24 GRUDNIA
|