23 SIERPIEŃ
/ LIPIEC
/
BLOG 2009-2016
/ KONTAKT
STAN WOLNY
Co czwarty Polak lub Polka żyją w pojedynkę.
Nie ma dla nich jeszcze dobrej
nazwy. "Samotny" podkreśla negatywne strony stanu wolnego, zaś "singel
lub singelka" kojarzą się z młodymi, którzy
tylko patrzeć jak złowią
kogoś na stałe.
Badania naukowe w USA zaprzeczają
stereotypom o nich jako o ludziach przegranych. Nie tylko, że bardziej
niż małżonkowie realizują się w pracy, to
jeszcze
mają więcej
przyjaciół i mniej złych uczuć.
Co ciekawe, pełną samodzielność częściej
od innych wybierają ci, którzy dobrze się uczyli w szkole średniej.
Marek
Raczkowski
|
OJCOSTWO
Seksualność nie jest w nas ani wiedzą, ani władzą, lecz samą
wielością, samym pluralizmem naszego istnienia.
Relację z taką przyszłością - niesprowadzalną do władzy
- nazywamy
płodzeniem.
Moje dziecko jest obcym, który nie tylko do mnie należy, ale który jest mną.
W miłości ojca do syna spełnia się jedyna możliwa relacja z
jedynością innego człowieka i w tym sensie każda miłość musi
przypominać miłość ojcowską.
Emmanuel Levinas, Całość i nieskończoność. Esej o
zewnętrzności, 2012
18 SIERPIEŃ
/ LIPIEC
/
BLOG 2009-2016
/ KONTAKT
ŚWIATŁO Z INNYCH GALAKTYK
W każdej sekundzie do naszej planety
dociera
- 1 tryliard fotonów.
Oprócz światła słonecznego
- 300 trylionów odbija się od ziemskiej
atmosfery
- 100 milionów odbija się od pyłu w obrębie
Układu Słonecznego
- 10 miliardów przyleciało spoza Drogi Mlecznej
lub odbiło się od materii ściąganej do czarnych dziur.
Czytałeś to 10 sekund.
wczoraj wieczór i
dziś rano
AMPLA = LAMPA
Ryszard Engelking, profesor matematyki i
zarazem tłumacz Flauberta,
opowiada jak w "Szkole uczuć" trafił na wyraz "ampla".
Znalazłem w sieci, że tak nazywa się lampa
wisząca kloszem do góry i, jak łatwo zauważyć, jest to anagram "lampy".
Wystarczy przestawić litery.
Nie wiedziałem, że w przedpokoju i w łazience też
mam ample, tylko nie wiszą, lecz są
przytwierdzone wprost do sufitu.
Profesor zetknął się z tym
słowem już w dzieciństwie. Jego mama nazywała tak żyrandol a on myślał,
że ona przekręca "lampę".
Nic dziwnego, że później został specjalistą od topologii.
Topologia (gr. topos -
miejsce, logos - słowo, nauka) - dział matematyki, bada własności, które
nie zmieniają się nawet po zdeformowaniu obiektów.
ampla
PS.
chwarszczeć - dźwięk bez nazwy gdy
nynając wiercimy się w świeżej pościeli
fertalska - przechodzi taka obok a
młódź gałuszy się i biorą ją chcącki
Jan Gondowicz
15 SIERPIEŃ
/ LIPIEC
/
BLOG 2009-2016
/ KONTAKT
RĘKAWICA
- I dziś rzucała pani rękawicą Kamili
Skolimowskiej?
- Zawsze będę używać tej rękawicy, aż do końca
kariery.
Dzięki temu Kamila jest zawsze ze mną.
13 SIERPIEŃ
/ LIPIEC
/
BLOG 2009-2016
/ KONTAKT
SANDOR MARAI
Czytałem książkę, ale nie dokończyłem jej
ponieważ pojawiła się druga, ważniejsza.
Tę również odłożyłem na bok, bo dostałem
trzecią, którą muszę przeczytać w ciągu kilku dni.
Nie ma w tym nic dziwnego. Na stole leży cała
sterta zaczętych dzieł. Niektóre z nich powędrują na półki i tam na
zawsze pozostaną niedoczytane.
Niezwykłe jest to, że w drugiej książce jest
mowa o pierwszej a w trzeciej o tej drugiej.
Dwie z nich łączy nazwisko autora. Sandor Marai
w swoim "Dzienniku z lat 1943 - 1948" notuje jak przygotował się a potem
pisał "Trzydzieści srebrników". Byłem tym mile zaskoczony, ale w
"Przejęzyczeniu. Rozmowach o przekładzie", Teresa Worowska na wielu
stronach opowiada jak tłumaczyła "Dziennik" Maraia. Taki zbieg
okoliczności trudno już wytłumaczyć.
Nie znam pisarza, który mądrością mógłby się
równać z Maraiem. Szekspir, Goethe, Tołstoj, tak, ale ich doświadczenie
świata było błahostką w porównaniu z losem Węgra. Na dodatek, przez
kilkadziesiąt lat w zupełnym zapomnieniu, wszystko wiernie notował.
Zostawił dwadzieścia tomów "Dziennika". Po polsku, kilka lat temu wydano sześciusetstronicowy wybór. Obecnie wyszedł pierwszy z pięciu tomów.
"Pancerz orzecha, co za ostrożność, czegóż nie
robi orzech laskowy, żeby się ochronić!
Człowiek zachowujący możliwie jak największą
ostrożność jeszcze ciągle wydaje się lekkomyślny w porównaniu z
roślinami".
Sandor Marai, Dziennik 1943-1948
3 SIERPIEŃ
/ LIPIEC
/
BLOG 2009-2016
/ KONTAKT
KAPITAŁ SPOŁECZNY
Dokładnie 100 lat temu Lynda H. Hanifan,
nauczycielka w małej wiejskiej szkole w Hundred (Wirginia), chcąc
podnieść poziom nauczania, mobilizowała rodziców i lokalną ludność.
Organizowała regularne spotkania i wspólne
imprezy takie jak, mecze sportowe, pokazy gotowania, targi czy muzeum
lokalnych tradycji. Dzięki temu poprawiły się szkolne wyniki wśród
młodzieży i znikły przejawy patologii.
Rezultat swoich działań nazwała "kapitałem
społecznym" a stanowią go "dobra wola, braterstwo i wzajemna sympatia".
To od nich zależy, co ludzie zrobią z "twardymi zasobami" takim jak
"żywa gotówka i własność prywatna".
Wiele lat później Robert Putman w książce
Making Democracy Work (1993) opisał różnice między rozwiniętymi
regionami Włoch na północy i zacofanym południem. W jednym miejscu pełno
dobrowolnych stowarzyszeń oraz innych przejawów spontanicznej
aktywności. W drugim zamknięte "rodziny mafijne", nepotyzm i korupcja.
Podsumował swoje badania: "praca jest łatwiejsza we wspólnocie
obdarzonej znacznym zapasem kapitału społecznego" czyli więzi
społecznych i zaufania.
Zależność tę udokumentowano w rozlicznych
środowiskach i miejscach pracy.
Z tego punktu widzenia
Światowe Dni Młodzieży
rozbiły bank z tym kapitałem.
Także nasze dziesięcioletnie zmagania z
oszustami, którzy o mało co nie pozbawili nas mieszkań, były ciągłym
dorabianiem się "kapitału społecznego". Bez niego poleglibyśmy z
kretesem.
WIĘCEJ: Piotr Sztompka, Kapitał
społeczny 2016
dwa kapitały, jeden duży, drugi
mały
2 SIERPIEŃ
/ LIPIEC
/
BLOG 2009-2016
/ KONTAKT
w oknie
MANTRA FRANCISZKA
Konkretnie, tak jak kazał Franciszek, wybrałem
sobie jedno jego zdanie jako mantrę:
"Kimże
ja jestem, aby osądzać?"
Przychodzi sama, gdy tylko zbiera mi się na
krytykę lub narzekanie.
Po kilku próbach wystarczy:
kimże
ja jestem?
I zaraz ukazuje się jasno, że nie
znam się na
tym, albo nie mam żadnego prawa, ani nawet interesu, by
to powiedzieć.
Czasem ta mantra zamyka mi gębę w połowie zdania, gdy
widzę jakiś absurd albo głupotę i już zaczynam komentować.
Za każdym razem przynosi mi to spokój i
przekonanie, że właśnie tak powinno być!
ROZMOWA Z SIOSTRĄ MAŁGORZATĄ CHMIELEWSKĄ
Papież
dołączył do tramwaju na Franciszkańskiej 3.
- Papież oczywiście podszedł do Artura i go pobłogosławił. Dla
niego to było, rzecz jasna, za mało, więc mój czujny synek nie dał za
wygraną. Z autystycznym dzieckiem jest tak, że potrzebuje czasu, zanim
coś załapie. Artur zorientował się, że zwykłe błogosławieństwo to za
mało, więc podszedł do Franciszka i pociągnął go za sutannę. Jakby
chciał powiedzieć: - No co jest? Tylko tyle? Papież się odwrócił i padli
sobie serdecznie w ramiona. Mina Artura - wniebowzięcie.
|